Niemcoczechorusożydopolacy

O pokładach absurdu, jakie tkwią w jądrze nacjonalistycznych stereotypów, miałem okazję się przekonać, poznając całkiem niedawno wyniki porównawczych badań genetycznych, jakie przeprowadzono na pewnej populacji Niemców i Polaków.

Publikacja: 31.08.2013 16:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa/ Rafał Guz

Otóż wbrew obiegowym poglądom okazało się, że mieszkańców obu brzegów Odry w sensie genetycznym prawie nic nie różni. Przeciętny genotyp mamy niemal identyczny.

Skąd zatem oczywiste różnice? Ano przyczyn należy szukać w procesie socjalizacyjnym, innym otoczeniu kulturowym, innej ścieżce edukacyjnej i innym języku. To te czynniki, a nie geny budują zarówno Niemców, jak  i Polaków. Paradoksalnie prawdę tę podkreśla à rebours fenomen (pamiętają go co bystrzejsi ze starszych roczników) istnienia w ramach tego samego narodu po obu stronach Łaby (mimo niewątpliwej tożsamości genetycznej) dwóch estetycznych i kulturowych wersji Niemca; typu „enerdowskiego" i „erefenowskiego".

Dodajmy, że ten pierwszy, okraszony specyficzną fryzurą (z przodu krótko, z tyłu długo, pod nosem wąsiska) był w czasach słusznie minionych w Polsce synonimem obciachu i złego gustu. Do dziś zresztą echa tej estetyki można jeszcze spotkać na ulicach Berlina i nie tylko.

Jednak wracając do głównego wątku; wyniki przywołanych badań nie tylko reperują nasze samopoczucie, ale nade wszystko dowodzą idiotyzmu sposobu myślenia o narodzie towarzysza Adolfa Hitlera i jego kolegów partyjnych; jakże bowiem Niemcy mogą być „rasą" panów, jeśli „podrasa" Słowian genetycznie niczym się nie różni? Cóż, zrzućmy anachronizm ich poglądów na karb nieznajomości genetyki; dziwić może tylko, że mimo iż nauka posunęła się o stulecie do przodu, do dziś znajdują naśladowców.

Skąd to „przedziwne" na pierwszy rzut oka zjawisko, że mieszkańcy dwóch sąsiadujących z sobą nizin są w większości dziećmi tych samych przodków? Powiecie: wojny! I słusznie. Przemoc! Gwałty germańskich żołdaków na słowiańskich kobietach od czasów Hodona i wcześniej.

Tak, jasne. Gwałty są na porządku dziennym każdej z wojen. Ale prócz gwałtów wypada pamiętać, że ponad tysiąc lat temu na terenach późniejszej NRD silniejsi kulturowo i politycznie Germanie zaczęli wchłaniać setki tysięcy połabskich Słowian, Wieletów i Serbów Łużyckich. Tych ludów wcale nie wyrżnięto, tylko zniemczono. Owa „integracja" trwała całe milenium, a jak wiemy – nie skończyła się pełnym sukcesem.

Po przeciwnej stronie dzisiejszej granicy toczyły się procesy odwrotne. Słowiańscy władcy lubowali się w przenoszeniu na tereny wyludnione a to przez najazd Mongołów, a to przez  dramatyczne epidemie całych niemieckich wiosek i miasteczek. Osadnictwu niemieckiemu służyło już od Henryka Brodatego prawo magdeburskie. Wołoskiemu – wołoskie, bo i Wołochów ściągano gromadnie z terenów dzisiejszej Rumunii.

Intensywny przepływ genów z terenów dzisiejszych Czech zaczął się jeszcze za czasów państwa wielkomorawskiego, a nasilił w okresie, gdy Śląsk był częścią Korony świętego Wacława. Z Rusinami integrowaliśmy się niemal nieprzerwanie przez całe tysiąclecie, a szczytem było przyjęcie do polskich herbów (wraz z katolickim chrztem) licznych rodów bojarskich w XVI wieku (to stamtąd wszyscy nasi Filipowicze, Jedynowicze, Ławrynowicze etc.) Litwini zaczęli przenikać do nadwiślańskiego genotypu (pokojowo) od czasów Jagiełły.

Szkoci (a osadzono ich w Polsce w XVI i XVII wieku ponoć do stu tysięcy) poprzez zwykle udane mariaże polskich panien z wojskiem zaciężnym Zamoyskich i Radziwiłłów. Holendrów sprowadzano na Żuławy. Żydzi znaleźli się jakoś sami i mimo swojej rzekomej izolacji etnicznej często lubili mieszać krew ze swoimi słowiańskimi służącymi. Nie można też pominąć licznych przypadków przechodzenia rodzin żydowskich na katolicyzm (w samym XVIII wieku to wiele tysięcy) bądź asymilacji zeświecczonych rodzin żydowskich w polskich miastach (to już XIX i XX wiek).

Uff! Mój przegląd komponentów genetycznych polskości wypada skończyć z gorzkim przekonaniem, że to katalog wybiórczy i powierzchowny, ale takie prawo felietonisty. Co po nim mamy? Ano dowód na to, że w sensie genetycznym NIEMCOCZECHORUSOŻYDOPOLAK istnieje, nawet dość powszechnie, a potwierdza to genetyka. Jeśli ktoś wątpi, sugeruję przeprowadzić osobisty test genetyczny. Naprawdę warto, bo wiele można się zeń nowego dowiedzieć.

Po co cały ten wywód? Ano po to, by dowieść, że polskość jest zjawiskiem czysto kulturowym, a jej klejem jest świadomy i gorący patriotyzm. Poczucie wspólnoty między mieszkańcami tej samej ziemi. Umiłowanie tradycji. Wspólnego języka. Wspólnych wartości. Religii. To skleja naród. Polaków.

Ale i Niemców. Rosjan. Anglików. Amerykanów, których naród wciąż, na naszych oczach się rodzi. Paradoksalnie świadomość tych różnych korzeni  równie mocno zakorzenia nas w dorobku Europy i świata.

Jesteśmy na równych prawach dziedzicami Michała Anioła, Erazma z Rotterdamu, Barucha Spinozy i Kanta. Żyją między nami potomkowie Czyngis-chana i Jana Sebastiana Bacha. Mamy takie samo prawo do ich dziedzictwa jak inni. Czyż to nie czyni nas po prostu ludźmi?

Otóż wbrew obiegowym poglądom okazało się, że mieszkańców obu brzegów Odry w sensie genetycznym prawie nic nie różni. Przeciętny genotyp mamy niemal identyczny.

Skąd zatem oczywiste różnice? Ano przyczyn należy szukać w procesie socjalizacyjnym, innym otoczeniu kulturowym, innej ścieżce edukacyjnej i innym języku. To te czynniki, a nie geny budują zarówno Niemców, jak  i Polaków. Paradoksalnie prawdę tę podkreśla à rebours fenomen (pamiętają go co bystrzejsi ze starszych roczników) istnienia w ramach tego samego narodu po obu stronach Łaby (mimo niewątpliwej tożsamości genetycznej) dwóch estetycznych i kulturowych wersji Niemca; typu „enerdowskiego" i „erefenowskiego".

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą