Po meczu kąpiel w jeziorze

Miałem już kończyć z piłką, kiedy pewien menedżer z Niemiec zaoferował mi grę w Angoli. Nie mam żony, dzieci. Kiedy, jeśli nie teraz? Mam w sobie ciekawość świata, zgodziłem się i nie żałuję - Jacek Magdziński, jedyny polski piłkarz grający w czarnej Afryce

Publikacja: 04.12.2015 01:00

Po meczu kąpiel w jeziorze

Foto: EAST NEWS, Bartosz Krupa

"Plus Minus": Proszę wybaczyć spóźnienie...

Jacek Magdziński:
Trochę się uśmiałem, gdy napisał pan, że spóźni się dziesięć minut.

Dlaczego?


Bo w Angoli to żadne spóźnienie. Tam czas płynie inaczej. Jeśli ktoś spóźnia się dziesięć minut, to prędzej szczyci się, że przyszedł na czas. Długo musiałem się tego uczyć, tym bardziej że sam staram się być punktualny. Po pewnym czasie granica mojej tolerancji się zwiększyła. „This is Africa" – tłumaczyłem sobie.

Jakie uczucie towarzyszyło panu po lądowaniu w Warszawie?


Radość. Tęskniłem za krajem, językiem. Zrozumiałem słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, który podkreślał miłość do ojczyzny. Jednocześnie poczułem się spełniony. Poleciałem do Angoli jako anonimowy piłkarz, tak przynajmniej mówiono o mnie w mediach sportowych. To we mnie siedziało. A ja miałem swoje cele i osiągnąłem je co do jednego.

Pozostało 90% artykułu

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
„TopSpin 2K25”: Game, set, mecz
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił