W całej tej białej, olbrzymiej przestrzeni nie słyszano nigdy śmiechu ani wesołego głosu. Nie odbyła się tu nigdy żadna zabawa. Nikt nie rzucał się śnieżkami, nie zjeżdżał na sankach. W lodowym pałacu panowała cisza absolutna – tu nawet serca zamarzają, ich bicie nie zakłóci mroźnego spokoju. Z rozsypanych kawałków lodu chłopiec mógł układać, co mu się tylko żywnie podobało: stawiał więc wieże i przeróżne gmachy; figury o rozmaitych kształtach i deseniach. A wszystko, co zbudował, wydawało mu się doskonałe i nic w tym nie chciał zmieniać ani zepsuć. Jednego tylko słowa nie był w stanie ułożyć: „kocham”. Ach, gdyby to się udało... Królowa Śniegu obiecała mu nie tylko wolność, ale cały świat i parę nowych łyżew. Ale ona śmiała się, siedząc na lodowym tronie na samym środku zamarzniętego jeziora i obserwując kolejne nieudane próby Kaja.