Wieczorny spacer z psami, spotykamy Tomasza, który prowadzi w Warszawie mały bar. Siadamy na ławce i przerzucamy się luźnymi tematami, rozmowa schodzi na tak zwane freak fighty, czyli „walki dziwaków”, organizowane od kilku sezonów coraz bardziej kontrowersyjne pojedynki w oktagonie między, często skłóconymi (nierzadko na pokaz), youtuberami i influencerami.
– Ja ci powiem tak: swoje się w życiu wyszumiałem – mówi Tomasz, a dalej opowiada, że jak pierwszy raz oberwał w jakiejś ulicznej przepychance, to zaparł się i już więcej „sklepać się” nie pozwolił. – Później wiele było takich sytuacji, np. wyskoczył nad Wisłą do mnie małolat, darł się z jakimś problemem, z gadki wyszło, że jest bokserem. Byłem trochę starszy, trafiłem go w szczenę, odebrało mu rozum i siłę. I ja odpuściłem, bo jestem człowiekiem kulturalnym.