Amerykanie Julia (w tej roli Maika Monroe) i jej mąż Francis (Karl Glusman) przeprowadzają się do Rumunii. Jego awans wiąże się z tym, że większość czasu spędza w pracy, w związku z czym ona – niegdyś aktorka, obecnie bezrobotna – skazana jest na samotne funkcjonowanie w przestronnym mieszkaniu z wysokimi sufitami i ogromnymi oknami bez firan bądź eksplorowanie miasta, po którym grasuje seryjny morderca dekapitujący młode dziewczyny.
I u siebie, i na zewnątrz czuje się nieswojo. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do swojego partnera nie zna lokalnego języka. Atmosfera we wnętrzu zagęszcza się w momencie, gdy Julia zauważa, że ktoś z bloku naprzeciwko, najprawdopodobniej mężczyzna, ją obserwuje. Na dodatek sytuacja się powtarza. Wieczór po wieczorze przygląda się jej nieznajomy. Nocami kobieta ukrywa się za świeżo nabytymi zasłonami, ale za dnia orientuje się, że jest śledzona. Rozmowa z bagatelizującym i próbującym zracjonalizować sprawę Francisem niewiele daje. Ingerencja policjanta – jeszcze mniej. Julia, zastanawiając się nad tym, co się wokół niej dzieje, odchodzi od zmysłów. Jest zdezorientowana, a kolejne ofiary w jej wieku znikają bez śladu. Czy to paranoja, jak przekonuje ukochany? A może faktycznie grozi jej niebezpieczeństwo?