Ostatnio byłam w kinie na „Bratach” Marcina Filipowicza. Film zrobił na mnie duże wrażenie głównie za sprawą swojej subtelności i intymności. Jest czarno-biały, co dodaje mu szczególnego charakteru. Wykorzystano też bardzo dobrą, delikatną muzykę, której jednocześnie nie ma zbyt dużo. Jako całość obraz sprawia, że widz może w pewnym sensie cofnąć się w czasie. Bardzo przypadła mi tam do gustu rola Marty Stalmierskiej. Serdecznie polecam i zachęcam, aby pójść do kina i zobaczyć, w jak naturalny i autentyczny sposób zagrała. Momentami nie mogłam uwierzyć, że ona odgrywa rolę, wydawało mi się, że ona to wymyśla na poczekaniu, improwizuje. Ale gdy później rozmawiałam z twórcami filmu, to dowiedziałam się, że wszystko było dokładnie przygotowane.