23 lutego 2001 Adam Małysz zdobył złoty medal w konkursie na normalnej skoczni podczas Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym w fińskim Lahti. W związku z tym przypominamy tekst o "Orle z Wisły", który ukazał się w "Plusie Minusie" z listopada 2016 roku.
Czy zima znowu będzie nasza? Za tydzień rusza Puchar Świata w skokach narciarskich, pierwszy konkurs odbędzie się w fińskim Kuusamo. Adam Małysz wraca w nowej roli, jako dyrektor koordynator kadr narodowych skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Kiedy jeszcze skakał, mówił o planach na emeryturę tak: „Nie mam jeszcze pomysłu na to, co będę robił, gdy zawieszę narty na kołku. Jedno jest pewne: w pierwszym okresie sportowej emerytury nie chcę mieć ze skokami nic wspólnego". Możemy uznać, że ten pierwszy etap minął, Małysz zajmował się rajdami, zresztą też z pewnymi sukcesami, i teraz wraca do tego, na czym zna się najlepiej. Jest więc okazja, żeby przypomnieć mistrza i powspominać jego sukcesy.
Tak się składa, że niedawno ukazała się w Polsce książka Oty Pavla „Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe". Autor zmarł dawno, w 1973 roku, przeżywszy ledwie 43 lata. Zmagał się z chorobą psychiczną, cyklofrenią, jak wtedy mówiono, albo chorobą dwubiegunową, jak byśmy powiedzieli dzisiaj. Pisał o sporcie, bo kochał sport, pracował w radiu, pisał dla gazet, ale to, jak pisał, było wyjątkowe, nieporównywalne z innymi sportowymi tekstami. Sukcesy zmarłego przed czterema laty skoczka narciarskiego Jiři Raški, którego losy opisał w „Bajce", przypadły na igrzyska w Grenoble w 1968 roku.
Piszę tutaj o tej książce, gdyż jest znakomita, ale również dlatego, że tytułowa historia wybitnego, najlepszego w historii naszych południowych sąsiadów skoczka ma zaskakująco dużo punktów wspólnych z historią naszego mistrza. To, co sobie i nam wyskakał Małysz, też było jak bajka. A zaczęło się niepozornie. „Zima tego roku wcześnie zawitała w Beskidy, było ponad 20 cm śniegu i lekkie przymrozki" – tak o dniu narodzin Adama Małysza opowiadał jego wujek i trener Jan Szturc. Szczęśliwy ojciec, czyli Jan Małysz, który – co ciekawe – urodził się w tym samym dniu, 3 grudnia, 30 lat wcześniej, zaprosił najbliższych do restauracji na poczęstunek. Zagrała muzyka i skoczne dźwięki porwały gości do tańca. Okazało się jednak, że biesiadnicy mają tylko jedną parę odpowiednich do tego celu butów, reszta filcowego obuwia nie nadawała się, by ruszyć na parkiet. – Ta jedna para butów cieszyła się tego wieczoru ogromnym powodzeniem – wspominał wujek Adama. I tak radowali się z narodzin chłopca, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo rozsławi nazwisko nie wyłącznie w okolicy, nie tylko w Polsce nawet, ale i bez przesady na całym świecie.
Na śledziowych grzbietach
Mały Jiři Raška – czytamy w „Bajce" – sprawił sobie narty w taki sposób: „Od kramarza Bartonia przytargał beczkę po solonych śledziach. Pachniała dalekimi podróżami i srebrnymi rybkami, które jak strzały mkną po morzu i wyskakują nad fale. Usiadł na kamieniu przed beczką, poślinił palec i zebrał sól ze środka. Oblizał beczkę z każdej strony, potem przyłożył jej prawym sierpowym, a ona rozsypała się na części. I nagle Jiřka miał już mnóstwo nart. Wybrał dwie deski, ostrugał je kozikiem i przymocował do butów rzemieniem i sznurkiem. Posmarował je zjełczałym masłem i wybrał się na kopce".