Rzeczywiście, historia filozofii nie jest pisana swojsko brzmiącymi nazwiskami. Przypada nam na pierwszy rzut oka rola ubogich krewnych Niemców, Włochów czy Brytyjczyków. Filozof patriota może jeszcze wykrztusić przez ściśnięte złością i wstydem gardło nazwisko Augusta Cieszkowskiego, Karola Libelta czy innego Romana Ingardena, ale potem zostaje mu już tylko bezradnie opuścić ręce. Frakcja trzeźwo rozczarowanych szybko dostrzega opuszczoną gardę. Teraz zrobi wszystko, żeby zakończyć walkę przed czasem – zamierza dobić przeciwnika przygotowaną wcześniej diagnozą. Nie mamy swoich filozofów, bo jesteśmy nieracjonalnym, niezdolnym do krytycznego myślenia narodem. Polacy są więc skazani na brak oryginalności, naszym przeznaczeniem jest co najwyżej robienie przypisów do myśli i osiągnięć innych. Znajdujemy się nie tylko na politycznych, ale i intelektualnych peryferiach.