Pani rodzice wiedzieli, że działa pani w podziemiu?
Ojciec i mama doskonale wiedzieli o naszych działaniach w konspiracji. Moja najstarsza siostra od początku wojny pracowała w Instytucie Fermentacji i Bakteriologii, w miejscu powiązanym z SGGW. Instytut mieścił się przy Krakowskim Przedmieściu 66, pod arkadami; to tam w podwórzu pracowała niegdyś nasza noblistka Maria Skłodowska-Curie. W laboratorium ukrywało się wielu profesorów. Pracowali jako robotnicy. Wytwarzali kostki bulionowe, buraczane i pastylki tutti frutti; z nich robiło się lemoniadę. Cała inteligencja SGGW pracowała przy kadziach. Mieszali składniki. Mieli dokumenty, że pracują legalnie, ale prowadzili też nielegalną działalność. To właśnie tam pracował przyszły mąż mojej siostry, Henryk Zagrodzki. Działał w konspiracji, a dokładnie w wywiadzie u „Radosława", ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero po wojnie.