Łotewskiego premiera zacytowała „Gazeta Wyborcza" w tekście o napiętej sytuacji na granicy białorusko-łotewskiej, gdzie białoruscy pogranicznicy próbowali „wypychać" sprowadzonych przez własny rząd migrantów za unijną granicę. Nikt się nie oburzał na taką „bezduszność" Artursa Krišjanisa Karinša. Dopóki hybrydowa wojna Łukaszenki z Unią Europejską toczyła się na Łotwie i nie nadawała się na polityczną awanturę u nas, wszystkim jakoś udawało się dostrzec te oczywistości i nikomu nie przyszło do głowy obciążać winą łotewskiego rządu, któremu tę wojnę wypowiedziano.