Starożytni – wbrew fałszywej pewności czerpanej z suchych notatek poświęconych antykowi leksykonów czy słowników mitologii – wcale nie zgadzali się ze sobą w kwestii Amazonek. Począwszy od sprzecznych doniesień na temat położenia ich ojczyzny, aż po cele, jakie im przyświecają. W zależności bowiem od tego, po jakie sięgniemy źródło, dowiemy się, że żyły na wyspie, półwyspie lub na kontynencie; w górach, w borach, a nawet i nad morzem. Pochodzić miały z Kolchidy albo z Kaukazu, żyły w Libii, Kapadocji, Temiskyrze, Leukosyrii (zaraz, zaraz, czy Leukosyria to nie część Kapadocji?) – zawsze gdzieś dalej, poza granicami znanego świata, lecz nie tak daleko, aby był to świat całkiem nieznany. I czego bardziej się bać – ich oszczepów, toporów czy łuków? Ataków konnych czy zasadzek pieszych?
Bądźmy szczerzy. Nie szczegóły geograficzne są tu najważniejsze. Źródłem fascynacji, niepokoju i podejrzliwości są obyczaje.
Zacznijmy od prokreacji – że niby Amazonki raz w roku dopuszczają do siebie mężczyzn z sąsiedniego plemienia, by ci poczęli z nimi dzieci. Wbrew pozorom nie takie to dziwne i szokujące, bo pasuje idealnie do życia w społeczności nieznającej antykoncepcji i w której jedynie ilością rodzonych dzieci nadrabia się kłopoty z wysoką umieralnością niemowląt. Zatem – poczęcie, potem ciąża, narodziny i – wkrótce – ponowne poczęcie. Wychodzi, że raz w roku. Żadna sensacja.
Bardziej niepokojące jest ubijanie niemowląt płci męskiej (ewentualnie pozbawianie ich męskości). To już nie tylko „mój brzuch należy do mnie", to wręcz hasło „mogę zrobić co zechcę z owocem łona mego". No i zabijanie napotkanych mężczyzn – ale i w tej kwestii wiele jest sprzeczności. Bo raz mowa jest o tym, że łowi się ich na niewolników, a zabija tylko niesfornych. Inny autor utrzymuje, że na łowieckich wyprawach Amazonki poszukują jedynie godnych siebie partnerów, a jeszcze inny – że wedle zwyczajów tego ludu kobieta najpierw musi odznaczyć się na polu walki niezwykłymi czynami, a dopiero wtedy (najnormalniej w świecie) wyjść za mąż.
Jednej rzeczy wszystkie opowieści wojenno-heroiczne nie wyjaśniają – skoro Amazonkami dowodzi królowa, muszą mieć królestwo. By królestwo działało, muszą w nim istnieć różne społeczne stany, działać różne dziedziny gospodarki, funkcjonować podstawowe komórki społeczne. No i te podboje – po co Amazonki właściwie prowadzą wojny? By odegrać się na samcach? Dla złota? Dla przyjemności?
A jeśli – używając dzisiejszej terminologii – opowieść o Amazonkach była po prostu sprytnym triumfem narracji nad rzeczywistością, zabiegiem pijarowym, strzałą wycelowaną w sam środek chwiejnych męskich serc? Może wynaleziono je dlatego, że trzeba je było wynaleźć? Tak jak wróżkę-zębuszkę lub wilka dopadającego dziecięce pośladki nieopatrznie posadzone na zimnym kamieniu?
Łatwo wyobrazić sobie takie sceny – oto niewiasty antyku sączące półsłówkami, niedopowiedzeniami, ploteczkami wprost do uszu swych mężów opowieści o Amazonkach, niezwykłych kobietach, które nie dają sobie w kaszę dmuchać; które mają swoje królowe i własne królestwa; które –kto wie – może właśnie stoją u odległych granic, czyhając na okazję do porwania niewinnych młodzieńców. Bądź dobry dla mnie, mój miły, inaczej przyjdzie po ciebie Amazonka...
Więc może po prostu to niewiasty wynalazły Amazonki w ramach retorsji? W tasiemcowym wyliczeniu rozmaitych wynalazków wypełniającym trzynasty rozdział czwartej części „Historii naturalnej" Pliniusza znajdujemy jedynie dwa żeńskie dokonania. Cerera (Demeter) wynalazła zboże, jego mielenie i przerabianie. Uratowało to ludzkość przed spożywaniem po kres czasów tartych żołędzi. Arachne zaś dała nam płótno lniane i sieci, z czego do dziś cieszą się zapewne miłośnicy mody eco-casual oraz smakosze sushi. Były to jednak chwalebne wyjątki, bo wedle Pliniusza nawet sztuka tańca, śpiew, muzyka i zielarstwo – wszystko to były wynalazki męskie. Ach, jakżeby pięknie było wpuścić w ten szowinistyczny świat dziewuchy pokazujące facetom, gdzie raki zimują!