Zmierzchy i poranki

Henryka Szczyglińskiego – żołnierza Legionów, nastrojowego malarza „zmierzchów i nokturnów”, dandysa – połączyło z Marią Dąbrowską „kilka miesięcy nieodpowiedzialnego szaleństwa”

Publikacja: 22.09.2012 01:01

Foto: Zbiory Ireny Kozłowskiej

Przed 68 laty, 24 września 1944 roku, na trójkątnym klombie u zbiegu ulic Mokotowskiej, Kruczej i Piusa XI w Warszawie w tymczasowym płytkim grobie pochowano Henryka Szczyglińskiego. Powstańcze Śródmieście wciąż jeszcze się broniło mimo intensywnych bombardowań i ostrzału artyleryjskiego. Ale 63-letni malarz, jak inni mieszkańcy ukrywający się w piwnicy, zmarł z przyczyn naturalnych, jeśli za takie uznać chorobę nowotworową.

Na siódmym piętrze wielkiego domu, który obecnie nosi adres Piękna 11, spędzili wraz z żoną trzy lata niemieckiej okupacji – nie niepokojeni, chociaż wedle dzisiejszych wyobrażeń powinni paść ofiarami szantażu i denuncjacji. Tajemnicą poliszynela było bowiem, że pani Felicja, choć jej uroda tego nie zdradzała, pochodziła z rodziny żydowskiej, i to takiej, którą prasa endecka zaliczała do plutokracji.

Oprócz tego faktu rzadko które z informacji o Szczyglińskiej, zachowanych we wspomnieniach i powtarzanych przez biografów, odpowiadają prawdzie. Także jednym z ważniejszych źródeł wiedzy o jej mężu okazują się do dziś plotki.

Pozostało 93% artykułu

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma