Kilka miesięcy temu władze szkolne wydały zgodę na segregację płci w muzułmańskiej szkole podstawowej w Sztokholmie. Organ nadzorowania placówek nauczania, Inspekcja Szkolna, zaaprobowała oddzielenie dziewcząt od chłopców od zerówki do dziewiątej klasy. Kiedy uczennice mają lekcje WF i wiedzy o zdrowiu, ich koledzy mozolą się nad matematyką. Później jest odwrotnie. Do zwyczaju też należy, że zajęcia z WF dla dziewcząt prowadzi nauczycielka, chłopców zaś uczy mężczyzna. Muzułmańskie akcenty placówki to także sala do modłów i stołówka, w której nie serwuje się wieprzowiny.
Szkoła tłumaczy segregację płci na gimnastyce tym, że niektóre uczennice nie chcą się pokazywać swoim kolegom w koszulce i bez hidżabu. To kolidowałoby bowiem z ich religią i z tego powodu dziewczynki nie uczestniczyłyby w zajęciach.
Według prawa oddzielne nauczanie dla dziewcząt i chłopców jest dozwolone, jeżeli tylko nauka odbywa się na tych samych warunkach dla obu stron. Do tej pory Inspekcja Szkolna, rozpatrując wnioski o podzielenie uczniów na grupy, wyrażała na to zgodę. Chociaż nie ma statystyki na ten temat. Teraz jednak minister edukacji Gustav Fridolin doszedł do wniosku, że podział ze względu na płeć nie licuje ze szlachetnymi celami szkolnictwa.
Szkoły bowiem muszą angażować się w pracę nad równouprawnieniem, co implikuje wzajemny szacunek chłopców i dziewczynek do siebie. Zdaniem ministra nie można zatem dążyć do równości, organizując dla uczniów i uczennic osobne lekcje.
Z tego względu rząd chce zakazać wszelkiej edukacji, jeżeli nie odbywa się ona kolektywnie. Jeżeli szkoła ma problemy, by uczniowie znajdowali się w tej samej sali, to musi się z tym sama uporać. Konfliktów bowiem się nie rozwiązuje poprzez ich unikanie pprzez separowanie dziewcząt – uważa minister edukacji.