Prezydentura Donalda Trumpa - kalejdoskop z zapowiedziami

Między kampanią wyborczą a prezydenturą Trumpa jest cały kosmos.

Aktualizacja: 25.06.2017 21:51 Publikacja: 25.06.2017 12:45

Prezydentura Donalda Trumpa - kalejdoskop z zapowiedziami

Foto: Fotolia.com

Donald Trump w kampanii wyborczej często prezentował się jako niezłomny obrońca amerykańskiej gospodarki. Wśród jej wrogów wymieniał handel międzynarodowy, a właściwie porozumienia, które go umożliwiają. Zdaniem Trumpa zostały źle wynegocjowane i w efekcie bardziej szkodzą, niż pomagają amerykańskiej gospodarce (np. poprzez przenoszenie miejsc pracy do innych krajów). Zapowiedział zatem doprowadzenie do ich modyfikacji, a w razie niepowodzenia wycofanie się z nich.

Niedługo upływa pięć miesięcy jego prezydentury, warto więc pokusić się o małe podsumowanie. Do jakiego stopnia administracja Trumpa spełniła jego zapowiedzi wyborcze odnoszące się do handlu międzynarodowego?

Bo rynek byłby zbyt otwarty

Najważniejszym wydarzeniem pierwszego okresu prezydentury jest bez wątpienia wycofanie się już trzy dni po objęciu urzędu z porozumienia w sprawie utworzenia Partnerstwa Transpacyficznego. Umowa ta miała powołać do życia największą strefę wolnego handlu w rejonie Azji i Pacyfiku, która obejmowałaby w sumie 12 państw (Australię, Brunei, Kanadę, Chile, Japonię, Malezję, Meksyk, Nową Zelandię, Peru, Singapur, Stany Zjednoczone i Wietnam). Trump uznał jednak, że otwiera ona zbyt szeroko amerykański rynek dla zagranicznych partnerów, a tym samym może wpłynąć na zwiększenie deficytu handlowego.

Większość ekspertów uznała tę decyzję za błędną, wskazując na (wątpliwe zresztą) krótkoterminowe korzyści polityczne (ogłoszenie spełnienia jednego z postulatów z kampanii wyborczej) oraz strategiczne długoterminowe straty. Podkreślali przede wszystkim, że Stany Zjednoczone oddają w Azji pole Chinom i podważają zaufanie swoich dotychczasowych sojuszników – nie zapominajmy bowiem, że to właśnie USA były inicjatorem porozumienia.

Krytyka ta wydaję się uzasadniona. W odpowiedzi na decyzję Stanów Chiny przyspieszyły bowiem prace nad tworzonym przez siebie Regionalnym Kompleksowym Partnerstwie Gospodarczym (Regional Comperhensive Economic Partnership). Cały czas rozwijają one również swój projekt Nowego Jedwabnego Szlaku, który ma na celu infrastrukturalne powiązanie Chin z Europą oraz państwami tranzytowymi w Azji.

Narracja złagodniała

Prezydent Trump zapowiadał również w kampanii wycofanie się z porozumienia NAFTA (nazywając je najgorszym porozumieniem kiedykolwiek podpisanym przez Stany Zjednoczone). Nie doszło tu jednak to żadnej rewolucji.

W maju 2017 r. Trump zawiadomił Kongres, że planuje rozpoczęcie renegocjacji umowy (same negocjacje mogą ruszyć dopiero po upływie 90 dni od złożenia zawiadomienia). Dokument ten ma jednak bardzo wyważony charakter i nijak ma się do obietnic składanych w trakcie kampanii. Wskazuje on na konieczność modyfikacji reguł ochrony praw własności intelektualnej, handlu elektronicznego, statusu spółek państwowych, bezpieczeństwa żywności oraz ochrony praw pracowniczych oraz ochrony środowiska. Żaden z tych obszarów nie budzi większych kontrowersji. Co ciekawe, wcześniejszy projekt listu, który został rozesłany w marcu do kongresmenów, był bardziej stanowczy. Przewidywał on między innymi możliwość wprowadzenia specjalnych środków ochronnych w razie nagłego napływu importowanych towarów, szerszego otwarcia rynków Meksyku oraz Kanady dla amerykańskiego eksportu itp.

Nie doszło również po podjęcia jakichś bardziej zdecydowanych działań przeciwko Chinom (przypomnijmy, że Trump wielokrotnie oskarżał ten kraj o manipulacje walutą, dzięki czemu jego eksport do Stanów Zjednoczonych był bardziej konkurencyjny) ani w formie jednostronnych działań, ani z wykorzystaniem procedur przewidzianych przez prawo Światowej Organizacji Handlu. Ta narracja, przynajmniej tymczasowo, znikła. W jednym z wywiadów Trump przyznał wręcz, że Chiny nie manipulują swoją walutą.

Ta zmiana nie powinna dziwić. Dla Trumpa Chiny stały się niespodziewanie ważnym partnerem niezbędnym, by rozwiązać kryzys w Korei Północnej – co jest szczególnie istotne dla pokazania skuteczności prezydenta w polityce zagranicznej. Jeżeli jednak nie będzie postępu w tym obszarze, można spodziewać się powrotu starej retoryki.

Strachy na Lachy?

Nowym chłopcem do bicia (oczywiście obok Meksyku) stały się natomiast Niemcy. Trump zarzucił im kilkakrotnie prowadzenie zbyt ekspansywnej polityki eksportowej. W jej efekcie Stany Zjednoczone odnotowują 65 mld USD deficytu handlowego. Tak ostra reakcja jest pewnym zaskoczeniem. Całkowity deficyt Stanów Zjednoczonych to 502 mld USD (2016 r.), przy czym Chiny odpowiadają za 347, a Japonia za 69 mld USD. Niemcy znajdują się dopiero na trzecim miejscu (zaraz za nimi jest Meksyk z 63 mld USD). Z drugiej jednak strony znaczna część ekonomistów już wcześniej krytykowała politykę Niemiec. Chodzi tu przede wszystkim o ograniczony wzrost płac niemieckich pracowników oraz niski popyt wewnętrzny, który zmusza niemieckie firmy do wzmożonego eksportu. Do tego dochodzi niska wycena euro związana z problemami gospodarczymi niektórych członków strefy walutowej, która sztucznie podnosi konkurencyjność niemieckiego eksportu.

Warto również zwrócić uwagę, że choć deficyt handlowy z Niemcami jest siedmiokrotnie niższy niż ten z handlu z Chinami, jego struktura jest zupełnie inna. W niemieckim eksporcie dominują bowiem towary wysoko przetworzone i zaawansowane technologicznie, będące bezpośrednią konkurencją dla amerykańskich producentów. W większości są również eksportowane przez niemieckie spółki, tymczasem znaczną część chińskiego eksportu stanowią zakupy amerykańskich firm, które tylko zlecają produkcję w Chinach (albo robią to same poprzez swoje spółki zależne).

Nie jest jednak jasne, jakie będą kolejne kroki Trumpa wobec Niemiec. Część obserwatorów obawia się, że napięcia te mogą doprowadzić do wojny handlowej między Stanami Zjednoczonym a Europą. Taki scenariusz wydaje się jednak w chwili obecnej mało prawdopodobny – byłby zbyt kosztowany dla obu stron. Groźby Trumpa można więc potraktować jako straszak, który ma przygotować grunt pod ewentualne negocjacje partnerów.

Jeszcze jedna wolta

Warto również dodać, że negocjacje dotyczące Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (Transatlantic Trade and Investment Partnership) zostały zawieszone. TTIP miało być porozumieniem handlowym, które tworzyłoby strefę wolnego handlu pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Ostatnia runda negocjacyjna odbyła się w październiku 2016 r. i od tego czasu strony nie prowadzą oficjalnych rozmów. Szansa na ich ponowne uruchomienie wydaje się niewielka. Trump wielokrotnie wskazywał, że jest to złe z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych porozumienie. Ale znając obecnego prezydenta, niczego nie można być pewnym. Dokonał on już bowiem tylu dramatycznych zwrotów, że może chcieć dodać do swojej kolekcji jeszcze jeden.

Autor jest dr hab., profesorem Instytutu Nauk Prawnych PAN

Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy tylko PO ucywilizuje lewicę? Aborcyjny happening Katarzyny Kotuli
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Trybunał i ochrona życia. Kluczowy punkt odniesienia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ministra, premier i kakofonia w sprawach pracy