Reklama

Pietryga: Państwo do 16.15

Publikacja: 14.02.2015 01:00

Pietryga: Państwo do 16.15

Foto: Rzeczpospolita

Amerykański naukowiec polskiego pochodzenia prof. Ewa Thompson w głośnych publikacjach „O kolonizacji Europy Środkowo-Wschodniej" surowo rozprawia się z polską rzeczywistością. Wskazuje, że Polska została skolonizowana już w czasie zaborów. A piętno kolonialne, które z taką siłą odcisnęło się w epoce PRL, jest obecne w życiu publicznym, kulturalnym i społecznym do dziś. Dlatego mentalnie bliżej nam do Algierii czy Indii niż rozwiniętych demokracji Zachodu. Ową spuściznę łatwo przełożyć na funkcjonowanie państwa, władzy i jej stosunku do obywateli.

Widać to zarówno w sprawach małych, jak mityczny już spór obywatela z fiskusem, gdzie przegranym może być zawsze ten sam, jak i tych z najwyższej półki, gdy na szali leży dobro wspólne. W najnowszej historii Polski bez liku jest przykładów braku dbałości o państwo, troski o ciągłość podejmowanych decyzji.

Bo  po 16.15 w gabinetach ważnych urzędników hula wiatr. Bo władza jest jedynie czymś doraźnym, łupem. Pali dokumenty na dziedzińcach ministerstw, kiedy przegra wybory, aby nie wpadły w ręce zmienników, patrzy na rzeczywistość wyłącznie przez pryzmat swojego interesu. Kiedy w 2004 r. zachłysnęliśmy się przyjęciem do Unii, otwarciem granic, funduszami unijnymi, a przede wszystkim przyjęciem do elitarnego klubu cywilizacji Zachodu, mało który z przecinających wstęgi decydentów, prężących piersi do zdjęć ojców sukcesu integracji potrafił spojrzeć na to wydarzenie z szerszej perspektywy.

W euforii towarzyszącej negocjacjom trochę zapomniano o negatywnych konsekwencjach zjednoczenia i próbie ich łagodzenia, aby nie obróciły się przeciwko interesowi państwa i obywateli.

Sprawującym władzę nie przyszło do głowy – jak Niemcom, Francuzom czy Brytyjczykom – zagwarantować sobie tzw. okresy przejściowe w newralgicznych dla siebie obszarach, np. czasowe zamknięcie dla Polaków rynków pracy.

Reklama
Reklama

Otwarcie rynku na unijne swobody pozbawiło jakiejkolwiek ochrony nieokrzepły i jeszcze ciągle słaby kapitałowo polski biznes, który przypominał trochę małe myśliwce, które międzynarodowy koncern  lotem dywanowym zniszczył, zanim zdołały wzbić się w powietrze. Nowa softkolonizacja dotknęła praktycznie wszystkich sfer życia gospodarczego. Nie ma dziś polskich supermarketów, silnych wydawnictw czy mediów. Staliśmy się narodem konsumentów i bazarowych wytwórców, właśnie przez brak długofalowego spojrzenia na państwo.

Jakże jaskrawo było to widać w ubiegłym roku, kiedy okazało się, że strategicznej z punktu widzenia interesu narodowego spółce – Grupie Azoty – grozi wrogie przejęcie przez Rosjan. Jakie zaskoczenie i zakłopotanie malowało się na twarzach odpowiedzialnych ministrów i wysokich urzędników, których zmuszono do nerwowego szukania rozwiązań, które uratowałyby spółkę przed unicestwieniem.

Tę samą nerwowość i zaskoczenie czuć było zresztą, kiedy gruchnęła informacja, że Rosjanie chcą przejąć włoską firmę budującą strategiczny Gazoport w Świnoujściu.

W państwie działającym do 16.15 nikt nie pomyślał, aby na wzór większości krajów zachodnich przyjąć ustawę o zabezpieczeniu strategicznych dla kraju przedsiębiorstw przed działaniami sprzecznymi z interesem narodowym. W Niemczech czy Austrii takie sytuacje po prostu nie wchodzą w grę.

Dlaczego o tym piszę? Szybujący kurs franka postawił ponad 500 tys. polskich rodzin w trudnej sytuacji. W dyskursie rządowym dominuje natomiast troska o stabilność sektora bankowego, któremu zejście z lichwiarskiego zysku mogłoby zaszkodzić. Dla władzy stabilność klasy średniej, której przedstawicielami są w dużej mierze frankowicze, ma tu drugorzędne znaczenie.

Jakże łatwo definiuje się ich jako kolejną grupę z roszczeniami, która żąda pokrycia swojej głupoty i chciwości z państwowej kasy, z pieniędzy innych podatników.

Reklama
Reklama

To fałszywy dyskurs. Zapomina się, że rządzący sami przed laty skonstruowali system finansowy zezwalający bankom na nieograniczone oferowanie produktów opartych na spekulacji, w którym zabezpieczona była tylko jedna silniejsza strona – bankierzy.

Oto kolejna wersja owego postkolonialnego piętna, z którym żyjemy.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".

Opinie Prawne
Mariusz Busiło: Sześć grzechów głównych zmian w ustawie o KSC
Opinie Prawne
Marek Kobylański: KSeF, czyli świat nie kończy się na Ministerstwie Finansów
Opinie Prawne
Katarzyna Szymielewicz: Kto obroni wolność słowa w sieci?
Opinie Prawne
Katarzyna Wójcik: Plasterek na ranę czy prawdziwy lek?
Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama