Atak mężczyzny na obraz Matki Bożej Częstochowskiej wiele osób wprawił w osłupienie. Zupełnie nieoczekiwanie przekroczona została kolejna granica. Na tym jednak nie koniec, zdumiewa nie tylko sam czyn, ale też niektóre komentarze po tym zdarzeniu. Okazało się bowiem, że szybko znaleźli się ci, którzy na krzywdzie i biedzie 58-latka rzucającego farbą chcą ugrać kilka politycznych punktów.
Na drodze do wolności
Po raz kolejny ciężar przekraczania granicy nie tylko dobrego smaku, ale i zwykłej śmieszności wziął na siebie Armand Ryfiński. Poseł Ruchu Palikot nazwał w Sejmie bliską tak wielu Polakom i szczególną w naszej historii ikonę częstochowską zwykłym bohomazem. W ten sposób poinformował, że jego klub chce poręczyć za mężczyznę, który kilka dni temu próbował zniszczyć wizerunek Czarnej Madonny. Wtórował mu partyjny kolega Roman Kotliński, który potraktował te próby jako uprawnioną walkę z rzekomym bałwochwalstwem Polaków.
Pewnie oburzyłbym się na manipulowanie kontekstem ze strony parlamentarzysty, gdyby nie jeden fakt. Kotliński to współwłaściciel skrajnie antyklerykalnych „Faktów i mitów”, który w swoim piśmie zatrudnił m.in. Grzegorza Piotrowskiego, jednego z morderców ks. Jerzego Popiełuszki. To najlepiej o nim świadczy.
Na przykładzie tych dwóch wypowiedzi pada cała wiarygodność Ruchu Palikota jako formacji, która ma walczyć o nowoczesną Polskę. Przytoczone wypowiedzi w oczach posłów Ruchu są pewnie szyderstwem wycelowanym w wierzących. Nie wiem, czy mają oni na tyle wyobraźni, żeby sobie uświadomić, że haniebnie zakpili sobie z wszystkich Polaków i całego dziedzictwa narodowego. Bez wchodzenia na pole konfesyjne.
Zarówno Matka Boża Częstochowska, czczona jak Królowa Polski, jak i ks. Popiełuszko są symbolami i ważnymi punktami na polskiej drodze do wolności. Nie tylko dla wierzących, ale wszystkich Polaków. Taką mamy historię, czy się to posłom Ruchu Palikota podoba czy nie, czy są to w stanie zrozumieć, czy niestety zwyczajnie ich to przerasta.