Zazdrość nie należy do uczuć pięknych, ale zna ją każdy, co tu kryć. Zazdroszczę ludziom, którzy uważają nazwę „Świat się kręci" za świeżą i wciąż chwytliwą. „Kręcioła", „Się kręci" – coś takiego zanudza już pewnie ze dwadzieścia lat, ale widać jeszcze zbyt krótko, by się nie znudziło. Zazdroszczę.
Poczucie wykluczenia z tego, co zdaniem leśnych, telewizyjnych dziadków winno uczyć i bawić wkrótce, być może, będzie podlegać przymusowemu leczeniu na koszt państwa, jak grube dzieci. Piskliwy głosik jakiejś pani, być może, z czasem nabrał klimakterycznej głębi, a po podmiance ust wąskich na zmysłowe może uda się uwierzyć w istnienie życia po życiu. Jednak, to w końcu tylko magiel, który udaje świat. Wciąga powłoczki w wisienki i krasnoludki, podarte szmaty, stare skarpety i przerabia na popelinę. Kręci się, ale by ukręcić coś sensownego, nie zawsze pomogą byle jakie chęci.
Piątek, 6.09.2013. Przy stoliku trwa obróbka tematu politycznego z dominującym nad dyskusją tancerzem o swojskim nazwisku Piróg, jako mentorem intelektualnym wieczoru. W tle, na ławkach dla publiczności pokornie czekają na swoją kolej Górniak i Sadowska. Rozmyty wizerunek artystek jest nieco przygnębiający. Ciekawe, czy ktoś wyobraża sobie w takich rolach Adele albo Rihannę i czemu mam wrażenie, że gwiazdy za chwilę zaczną smażyć jajecznicę, albo obierać ziemniaki. Po paru dniach produkcji popeliny, komentarzy lekkich, łatwych i przyjemnych sypiących się na stolik, jest już jasne także, że nie będzie tu żadnych wiadomości z Sejmu, tylko kpiny z posłów. Już wiadomo, że tu co chwilę korba idzie to w górę, to w dół. Huśtawka min promiennych i zatroskanych jest jedną z kwalifikacji do roboty w medialnym maglu. Oczywiście, królowej medialnej korby najbardziej zazdroszczę nowego dekoltu. Problem ludobójstwa w Syrii omawiany przy stoliku dzięki imponującej głębi dopiero co odświeżonego dekoltu może wyłącznie zyskać na wadze. Po chwili waham się, czy dekoltu nie przebija wkład intelektualny Piroga.
Nadchodzi jednak godzina jeszcze cięższej próby. Wokół stolika wyłania się nagle w tym maglu rządek trampkarzy klubu „Drukarz" i wkrótce rozbija się tam bańka kpin z polskiego futbolu oraz stereotypowych narzekań przy szeroko otwartych oczach dzieci. Rolę głównej wyroczni przejmuje pracownik niemieckiego koncernu wydawniczego uważany za dziennikarza sportowego. Osią jego popisów jest bzdura, że Polacy nigdy nie będą w stanie grać w piłkę tak, jak inne narody. Polskim, małym sportowcom na te słowa wydłużają się miny. Najdziwniejsze, że także ich trener wykazuje się nikłą asertywnością wobec magla, zupełnie jak gwiazdy piosenki. Nie huknie na wyrobnika niemieckiego pracodawcy niweczącego jego trenerską pracę, a nawet sam wylewa własne żale. Nieprzyzwoicie, deprymująco i niewychowawczo wobec małych zawodników. Dzieci żal.
Założenie, że polski sportowiec ma ze swojej natury zadowalać się byle czym jest stałą płytą mediów. Nasi piłkarze i w ogóle sportowcy oraz trenerzy potrzebują przemeblowania głów, budowania psychiki zwycięzców, a nie wiecznego trucia minimalizmem oraz czcią dla rywali. Dołowanie ambicji dzieci, wciskanie im kompleksów jest niezwykle szkodliwe. Jeśli powiesz dziecku, że jest głupie, niezdolne i skazane na porażkę, to ono takie będzie. Gdy wyrwiesz dziecku skrzydła i obciążysz je dorosłą frustracją, to nie spodziewaj się sukcesów. W wielogłosie siewców defetyzmu w waleczne serca małych sportowców totalnie zatraciła się także rozszczebiotana królowa tego magla, dobijając dzieci autorską porcją humoru na temat beznadziei polskiej piłki. Jeśli rodzice nagrali sobie powyższą żenadę na pamiątkę, powinni jak najszybciej ją skasować, a w ramach rekonwalescencji systematycznie zaglądać wspólnie z dzieckiem na blog Justyny Kowalczyk.