Reklama

Przeprosić za ćwierćwiecze wolności

Wyrok na liberalną demokrację w Polsce został wydany i zostanie wykonany z konsekwencją, jaką stronie zwycięskiej daje nie tylko sejmowa większość, ale przekonanie o własnej stuprocentowej i nieznoszącej sprzeciwu racji.

Aktualizacja: 21.01.2016 21:30 Publikacja: 21.01.2016 19:10

Przeprosić za ćwierćwiecze wolności

Foto: Archiwum

Czy istnieją inne demokracje niż dominująca na dzisiejszym Zachodzie – liberalna? Bez wątpienia tak, niekoniecznie trzeba patrzeć daleko na Wschód. Tam także odbywają się wybory z wiadomym i raczej beznadziejnym skutkiem. Można wyobrazić sobie łagodniejsze warianty nieliberalne, ale zawsze aktualna większość rości sobie prawo do miażdżenia aktualnej mniejszości, jakby ignorowała podstawowe dla każdej demokracji mniemanie, iż po kolejnych wyborach to ona właśnie może znaleźć się po stronie przegranej i sama doświadczyć presji.

Czy Jarosław Kaczyński, kiedy już zrobi swoje (a robi szybciej i brutalnej, niż się ktokolwiek spodziewał), będzie biernie czekać parę lat, by wyrażona w głosowaniu wola obywatelska odsunęła go od władzy? Na pewno nie. Wystarczy wspomnieć nie tylko Putina i Łukaszenkę, ale chociażby system wyłaniania kandydatów do parlamentu ustanowiony przez polską konstytucję kwietniową z 1935 roku, by zobaczyć, że demokracja nieliberalna ma bogatą narzędziownię zapewnienia ciągłości władzy przy zachowaniu wyborczej fasady.

Przypominane są ostatnio słowa Tomasza Jeffersona sprzed prawie 250 laty: „Musimy trzymać się razem, bo w przeciwnym razie będą nas wieszać osobno". Ale też nadużywane. Wieszanie straszy tylko w tytule znanego eseju Jarosława Marka Rymkiewicza. Dziś wystarczy, jeśli przeciwnikowi – który ma według nas zero racji – zatka się usta i odejmie prawa. Bo w dobrze skonstruowanej demokracji nieliberalnej racja inna od jedynie słusznej i rządzącej ma tyle do powiedzenia, co zwłoki powieszonego. Wtedy pozostaje tylko kryterium uliczne.

Znamy to aż nadto dobrze z dziejów niesławnego schyłku PRL. Powtórka? Chętni już się zgłaszają. Przestrzegam przed tym nie tylko dlatego, że nienawistne podziały plemienne są ostatnią rzeczą, jakiej nam trzeba. Jeśli dzisiejsza opozycja pragnie powrócić do władzy, powinna zrozumieć, że demokracja – a na pewno uda się kiedyś odnowić ją w Polsce – będzie inna niż w dobrych czasach „ciepłej wody w kranie".

Po pierwsze, trzeba odbudować, a może zbudować na nowo poczucie obywatelstwa Polaków. Byśmy przy urnie wyborczej za niespełna cztery lata nie kierowali się plemiennymi okrzykami, ale rozumnym rozeznaniem. Po drugie, trzeba uderzyć się w piersi za całe 26 lat wolności, a zwłaszcza za osiem ostatnich. Za to szczególnie, że wywodząc się z „Solidarności", zaniedbaliśmy solidarność przez małe „s". Polska powszechnego prekariatu na „śmieciówkach" i nielicznych wybrańców na niebotycznych kontraktach jest – owszem – liberalna, ale na pewno obrzydliwa.

Reklama
Reklama

Jest to bardzo utrudzająca droga. O wiele dłuższa i trudniejsza niż ta, którą przebył Jarosław Kaczyński między swą klęską wyborczą w 2007 roku a spektakularnym zwycięstwem osiem lat później.

Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Syndrom Gorbaczowa
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Skłócić prezydenta z prezesem
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zadania stojące przed Karolem Nawrockim
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Wymowne milczenie kanclerza i premiera
Opinie polityczno - społeczne
Radykalizacja zamiast strategii, czyli nowi ministrowie zamiast nowych pomysłów
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama