Muszą dotrzeć do Romana Dmowskiego... rozmawiać o wspólnym utworzeniu tajnego Rządu Narodowego, a przynajmniej uzgodnić odmienne zamiary obu polityków – taka gra na dwa fortepiany" – czytamy w książce Leszka Moczulskiego „Przerwane powstanie polskie 1914". Dwa lata później, w 1916 roku, wkrótce po ogłoszeniu manifestu dwóch cesarzy o odbudowie Królestwa Polskiego Piłsudski mówił Bogusławowi Miedzińskiemu: „Tymczasem niech gra pan Roman Dmowski. Dałem mu do ręki atutową kartę – niech on teraz gra, niech od tamtej strony żąda więcej".
A potem mówił Piłsudski o sobie i Dmowskim tak: „Kto z nas przewidywał dobrze, a kto źle – fakty dopiero pokażą, i nim to nastąpi, żaden z nas na pewno nie przekonałby drugiego... Ale nie możecie patrzeć na te sprawy z poziomu wiecowej polityki: na wiecach mogą sobie nazywać nas pruskimi pachołkami, a wy możecie ich nazywać carskimi sługusami i moskalofilami. To nie jest ani mój sposób myślenia, ani moja polityka. Nie trzeba żadnego formalnego porozumienia, aby widzieć, że przy tym wszystkim jest miejsce na to, co ja nazywam licytowaniem sprawy polskiej wzwyż – i skoro ja to widzę, nie mam powodu sądzić, aby nie widział tego Dmowski".
Te cytaty dedykuję Rafałowi Ziemkiewiczowi, który we wstępie do nowego wydania „Michnikowszczyzny" http://wpolityce.pl/czytelnia/11855-ziemkiewicz-michnikowszczyzna-po-michniku-establishment-patrzyl-na-zalobe-polakow-z-mieszanina-pogardy-i-leku i „Co zrobić z Wajdą" http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/08/20/co-zrobic-z-wajda/ ogłasza ostateczną nieprzekraczalność barier, dzielących polskich polityków i polskie społeczeństwo. A w zasadzie część polityków i część społeczeństwa naprawdę polską (Ziemkiewicz tak tego nie formułuje, ale to wynika) i tę część, która się od polskości oderwała, a teraz schnie, i w końcu jak uschnięty konar – od ozdrowionego drzewa polskości odpadnie.
Nie potrafię niestety pozbyć się wrażenia, że Rafał dobudowuje intelektualną nadbudowę do tego, co Piłsudski, będący wtedy, w 1914-16 roku u szczytu formy umysłowej i politycznej określił mianem „polityki wiecowej", którą i lekceważył, i – co przebija z cytatu – gardził. Piłsudski był intelektualnie ponad endeckie ujadania na niego. Ale był też intelektualnie ponad ujadania na jego poprzedników, których dopuszczali się jego zwolennicy. Wiedział, że może politycznie na danym etapie to usprawiedliwione i niezbędne. Ale wiedział też, że głupie. Nie popełniał – przynajmniej wtedy, w latach 1914-16 – najgorszego błędu polityka i intelektualisty, którym jest uwierzenie w propagandę własnego obozu.
Ktoś mógłby powiedzieć - przecież Ziemkiewicz odpowiada na to. Pisze, że tego rodzaju porównania są nieadekwatne, bo teraz jest sytuacja nowa. Bo „spór z michnikowszczyzną to już od dobrych paru lat nie jest ten sam spór, co tamte spory". Bo teraz przeciwnik żadnej Polski nie chce, polskość chce zlikwidować. A wtedy ówczesne spory, nawet zażarte, to były spory między Polakami, którzy w sumie mieli jeden cel.