Z poziomu wiecowej polityki

W sierpniu 1914 roku Józef Piłsudski poprosił swoją żonę, Aleksandrę Szczerbińską, aby wraz z Wandą Wasilewską (matką późniejszej komunistycznej działaczki tegoż imienia i nazwiska) „przygotowała się do podróży za kordon

Publikacja: 21.08.2011 21:04

Muszą dotrzeć do Romana Dmowskiego... rozmawiać o wspólnym utworzeniu tajnego Rządu Narodowego, a przynajmniej uzgodnić odmienne zamiary obu polityków – taka gra na dwa fortepiany" – czytamy w książce Leszka Moczulskiego „Przerwane powstanie polskie 1914". Dwa lata później, w 1916 roku, wkrótce po ogłoszeniu manifestu dwóch cesarzy o odbudowie Królestwa Polskiego Piłsudski mówił Bogusławowi Miedzińskiemu: „Tymczasem niech gra pan Roman Dmowski. Dałem mu do ręki atutową kartę – niech on teraz gra, niech od tamtej strony żąda więcej".

A potem mówił Piłsudski o sobie i Dmowskim tak: „Kto z nas przewidywał dobrze, a kto źle – fakty dopiero pokażą, i nim to nastąpi, żaden z nas na pewno nie przekonałby drugiego... Ale nie możecie patrzeć na te sprawy z poziomu wiecowej polityki: na wiecach mogą sobie nazywać nas pruskimi pachołkami, a wy możecie ich nazywać carskimi sługusami i moskalofilami. To nie jest ani mój sposób myślenia, ani moja polityka. Nie trzeba żadnego formalnego porozumienia, aby widzieć, że przy tym wszystkim jest miejsce na to, co ja nazywam licytowaniem sprawy polskiej wzwyż – i skoro ja to widzę, nie mam powodu sądzić, aby nie widział tego Dmowski".

Te cytaty dedykuję Rafałowi Ziemkiewiczowi, który we wstępie do nowego wydania „Michnikowszczyzny" http://wpolityce.pl/czytelnia/11855-ziemkiewicz-michnikowszczyzna-po-michniku-establishment-patrzyl-na-zalobe-polakow-z-mieszanina-pogardy-i-leku i „Co zrobić z Wajdą" http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/08/20/co-zrobic-z-wajda/ ogłasza ostateczną nieprzekraczalność barier, dzielących polskich polityków i polskie społeczeństwo. A w zasadzie część polityków i część społeczeństwa naprawdę polską (Ziemkiewicz tak tego nie formułuje, ale to wynika) i tę część, która się od polskości oderwała, a teraz schnie, i w końcu jak uschnięty konar – od ozdrowionego drzewa polskości odpadnie.

Nie potrafię niestety pozbyć się wrażenia, że Rafał dobudowuje intelektualną nadbudowę do tego, co Piłsudski, będący wtedy, w 1914-16 roku u szczytu formy umysłowej i politycznej określił mianem „polityki wiecowej", którą i lekceważył, i – co przebija z cytatu – gardził. Piłsudski był intelektualnie ponad endeckie ujadania na niego. Ale był też intelektualnie ponad ujadania na jego poprzedników, których dopuszczali się jego zwolennicy. Wiedział, że może politycznie na danym etapie to usprawiedliwione i niezbędne. Ale wiedział też, że głupie. Nie popełniał – przynajmniej wtedy, w latach 1914-16 – najgorszego błędu polityka i intelektualisty, którym jest uwierzenie w propagandę własnego obozu.

Ktoś mógłby powiedzieć - przecież Ziemkiewicz odpowiada na to. Pisze, że tego rodzaju porównania są nieadekwatne, bo teraz jest sytuacja nowa. Bo „spór z michnikowszczyzną to już od dobrych paru lat nie jest ten sam spór, co tamte spory". Bo teraz przeciwnik żadnej Polski nie chce, polskość chce zlikwidować. A wtedy ówczesne spory, nawet zażarte, to były spory między Polakami, którzy w sumie mieli jeden cel.

Ba, ale wówczas, przed I wojną i w jej trakcie, ludzie od wiecowej polityki bardzo często myśleli o drugiej stronie mniej więcej tak, jak dziś myślą o sobie z jednej strony Ziemkiewicz, a z drugiej szermierze michnikowszczyzny. Byli wtedy ludzie z przeciwnych obozów, rozumiejący i szanujący się nawzajem. Ale bardzo wielu, raczej większość niż mniejszość, szczerze uważała na przykład, że endecy to zdrajcy, Niepodległej i  z przyczyny strachu klasowego chcą by polskie klasy posiadające wiecznie przed polskim robotnikiem chronili carscy kozacy. I tym podobne głupstwa wiecowej polityki w wydaniu lewicy niepodległościowej. Albo – że Piłsudski i Strzelcy to bezbożne socjały, które tak naprawdę chcą zniszczyć prawdziwą polskość w jej dworkowo-szlacheckiej kwintesencji, a tak w ogóle to przecież Żydom służą. I tym podobne głupstwa wiecowej polityki w wydaniu „narodowym".

A i potem, u schyłku II RP, i ówcześni politycy i duże odłamy narodu patrzyły na siebie tak wrogo i z taką pogardą, że gdyby nie Hitler, to naprawdę nie wiadomo, jak by się to skończyło. I trzeba było najpierw Niemców, a potem PRL-u, by w Londynie, a i w warszawskich M-2 starzy już endecy, pepesowcy i piłsudczycy zaczęli dostrzegać, że tym innym to tak naprawdę chodziło też o Polskę, tylko trochę inaczej widzianą, a nie o zniszczenie wszystkiego, co Dobre i Święte.

Zatem sub sole może nie nihil novi, ale na pewno nie tyle, ile wydaje się Rafałowi.

Myślę, że warto wyciągnąć z tego wnioski. I nie utożsamiać się do końca z wiecową polityką. Choć – piszę to bez ironii – dobrze rozumiem, jak nieraz to kusi.

Muszą dotrzeć do Romana Dmowskiego... rozmawiać o wspólnym utworzeniu tajnego Rządu Narodowego, a przynajmniej uzgodnić odmienne zamiary obu polityków – taka gra na dwa fortepiany" – czytamy w książce Leszka Moczulskiego „Przerwane powstanie polskie 1914". Dwa lata później, w 1916 roku, wkrótce po ogłoszeniu manifestu dwóch cesarzy o odbudowie Królestwa Polskiego Piłsudski mówił Bogusławowi Miedzińskiemu: „Tymczasem niech gra pan Roman Dmowski. Dałem mu do ręki atutową kartę – niech on teraz gra, niech od tamtej strony żąda więcej".

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Niebezpieczna wiara w dobrą wolę Iranu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Czy Izrael mógł zaatakować Iran?