Oczywiście także i na tym rynku znacznie lepiej byłoby jej nie mieć. Ale naprawdę w tym wypadku cieszę się, że jest, bo razem szybciej pojedziemy do przodu. Dla mnie największym zaskoczeniem jest jednak, że dzisiaj głównym rynkiem zbytu aut elektrycznych będą Chiny, tymczasem wszyscy stawiali na Stany Zjednoczone. I w Chinach niestety straciliśmy pozycję lidera w sprzedaży tego typu aut, bo wiele miejscowych firm wzięło się za ich produkcję. To nas właśnie skłoniło do przygotowania specjalnego modelu małego auta elektrycznego na rynku chińskim. W tej chwili więc jedyne pytanie, na które nie znamy odpowiedzi, brzmi: jak szybko i jak daleko pójdzie rozwój tego segmentu rynku. Jest to w dużej mierze uzależnione od regulacji poziomu emisji np. w centrach miast. Nie wykluczam, że dojdzie do sytuacji, kiedy do centrów wielkich miast będzie można wjechać autem tylko z czystym napędem.
Renault sam miał problemy z poziomem emisji spalin, która była wyższa od deklarowanej. Czy nie uważa pan, że dojście do poziomu „czystych" spalin może okazać się poważnym kłopotem?
W przejrzysty sposób wyjaśniliśmy ten problem. Bo jego podstawą było, na ile wyniki z laboratorium różnią się od tych, jakie auto osiąga na drodze. A to, jak wiadomo, jest uzależnione od wielu czynników. Zupełnie inną sprawą jest, kiedy producent oszukuje, montując niedozwolone aplikacje. Władze brytyjskie, niemieckie i francuskie przeprowadziły dochodzenie i okazało się, że żaden producent nie oszukiwał tak jak jeden z naszych konkurentów. Powinny powstać jasne regulacje dotyczące dozwolonego poziomu emisji w normalnych warunkach eksploatacji auta i wszystkich będą obowiązywały takie same warunki. I to konsument będzie mógł wybrać, czy kupuje najtańsze auto dostępne na rynku, ale wysokoemisyjne, czy też postawi na innowacyjność i ekologię.
Nissan jest również liderem w segmencie aut autonomicznych. Jak widzi pan przyszłość tego rynku?
Podobnie jak w przypadku aut z napędem elektrycznym, do ich produkcji przymierzają się praktycznie wszyscy. W Nissanie testujemy takie auta i cały czas słyszymy kolejne zapowiedzi, nawet taksówki bez kierowcy wożą już pasażerów w Singapurze. Czym innym są jednak małe projekty, a czym innym rynek masowy. Takie auta muszą jeszcze zostać zaakceptowane przez regulatorów rynku, a to już zupełnie inna historia. W naszym centrum technicznym mamy auta w pełni autonomiczne. Ale droga do tego, by stały się one legalnym środkiem transportu na drogach publicznych, jest bardzo daleka. Sądzę, że pojawią się one w krajach z uporządkowanym ruchem na drogach – w Japonii, Stanach Zjednoczonych, Francji, czy Niemczech, gdzie pojazdy zatrzymują się przed czerwonym światłem, bo kierowcy respektują przepisy.
Nissan ma dużą fabrykę w Sunderland w Wielkiej Brytanii. Jak teraz w obliczu Brexitu widzi pan jej przyszłość?