– Leczenie uzdrowiskowe, leki, do których państwo dopłaca, część leczenia stomatologicznego. Pogotowie, leczenie szpitalne – wymieniała minister zdrowia Ewa Kopacz. – Wszystko jest już wycenione. Tylu ludzi mówiło, że określi, do jakiego leczenia mamy prawo w zamian za składkę, a my to po prostu zrobiliśmy.
Niegwarantowanych przez państwo ma być 300 procedur – do tej pory było ich około 50. Są to z reguły zabiegi, za które w tej chwili Narodowy Fundusz Zdrowia i tak nie płaci: operacje zmiany płci, implanty zębów, operacje plastyczne niezwiązane z chorobą nowotworową czy wypadkiem, badania wrzodów żołądka niektórymi metodami, niektóre szczepionki. Nowością ma być finansowanie z budżetu ministra zdrowia obdukcji lekarskich ofiar przestępstw.
Potwierdziły się nasze informacje, że resort zdrowia nie będzie korzystał z opracowań przygotowanych przez urzędników Zbigniewa Religi. Katalog zawierający 18 tysięcy procedur nie był wyceniony. – My taką wycenę mamy, będzie dostępna na naszych stronach internetowych za kilka dni – zapowiada Kopacz. I dodaje, że to krok w kierunku utworzenia ubezpieczeń dodatkowych, które dofinansują służbę zdrowia.
Na czym polega ta wycena? Autorzy wzięli opracowywany już od pół roku przez NFZ system rozliczania się ze szpitalami (ma obowiązywać od lipca). NFZ ocenił, ile chce płacić szpitalom za zabiegi. Wyceny mają być oparte na dwóch międzynarodowych systemach: klasyfikacji chorób i klasyfikacji zabiegów. – Nie warto tworzyć nowej, polskiej klasyfikacji, skoro możemy korzystać z międzynarodowych wzorców – tłumaczy Wojciech Matusewicz, szef Agencji Oceny Technologii Medycznych, jeden ze współautorów koncepcji. Profesor Ewelina Nojszewska, ekspert od ekonomii służby zdrowia, jest zdziwiona: – Dziwne, że przy wycenianiu koszyka eksperci posługują się informacjami, ile na poszczególne zabiegi wydaje NFZ. Przecież wiadomo, że część w tej chwili funkcjonujących cen jest wzięta z sufitu. Nie odzwierciedlają tego, ile co kosztuje, ale raczej wpływy lekarzy danej specjalności.
Wątpliwości mają też inni eksperci. – Klasyfikacja chorób i zabiegów, z której chce korzystać NFZ, jest bardzo ogólna. W praktyce każdy zabieg da się pod nią podciągnąć – uważa dr Adam Kozierkiewicz z Instytutu Zdrowia Publicznego.