Jeżeli goście zaproszeni na konferencję Apple'a w San Francisco liczyli na prawdziwe nowości, to srodze się zawiedli. Nowy smartfon iPhone 5 nie oferuje niczego nowego. A w szczególności nie ma nic, czego wcześniej nie pokazałaby konkurencja.
– To najpiękniejsze urządzenie, jakie kiedykolwiek zrobiliśmy. iPhone 5 jest najcieńszy i najlżejszy, w całości ze szkła i aluminium – tradycyjnie już zachwalał atuty nowości Phil Schiller, wiceprezes ds. marketingu Apple'a.
„Piątka" zyskała większy ekran – jego wygląd pozostał jednak prawie bez zmian. 4 cale mieszczą jeden rząd ikon więcej (rozdzielczość to 1136 na 640 pikseli). Wyświetlacz ma tę samą szerokość co poprzedni model, ale jest dłuższy – ma „kinowe" proporcje. Niektóre aplikacje zostały do tego przystosowane i pokazują więcej danych, inne działają tak jak stare filmy na nowym telewizorze – mają czarne pasy niewykorzystanego ekranu po bokach.
Co jeszcze? iPhone 5 ma też wreszcie szybką transmisję danych LTE (w nomenklaturze Apple'a to jest „ultraszybkie łącze bezprzewodowe"). W przeciwieństwie do wprowadzonego wcześniej iPada, który nie działał m.in. w europejskich sieciach tego typu, nowy iPhone ma być uniwersalny – operatorzy oferujący LTE będą mogli zatem skorzystać z pełnej prędkości. Jest też szybszy procesor A6, który ma pozwolić na prawie dwukrotnie szybsze działanie telefonu. Dowodem na wydajność nowego gadżetu miała być prezentacja gry wideo na poziomie realizmu zbliżonym do obecnych gier na konsole wideo.
Nieznacznie poprawiono też aparat fotograficzny. Nadal ma rozdzielczość 8 megapikseli, ale udoskonalono tryb zdjęć przy słabym oświetleniu oraz wprowadzono tryb panoramiczny.