Niestety, w trudnych czasach najbardziej liczy się to, czy bank w ogóle uzna, że klient jest dla niego wiarygodnym partnerem, czyli że ma zdolność kredytową, aby płacić co miesiąc ratę za mieszkanie.
Dlatego wiele osób, które jednak decydują się na kupowanie mieszkania za pieniądze banków, machnie ręką na nieco niższą marżę, gdy bank z tańszą ofertą będzie wymagał kolejnych zaświadczeń z pracy, z urzędu skarbowego, z ZUS. Wybiorą droższy kredyt, aby jak najszybciej go dostać i nie szarpać się z kolejnymi formalnościami.
Ponieważ chętnych na kredyty – a raczej zdolnych do uniesienia ciężaru rat – ubywa, banki rywalizują ze sobą, m.in. obiecując decyzję kredytową od ręki, w dobę, w dwa dni. Wiele osób taka reklama przyciąga, bo wydaje się im, że w tak krótkim czasie dostaną pieniądze na mieszkanie.
W praktyce jest to jednak niewykonalne! Banki zobowiązują się bowiem do szybkiej oceny zdolności kredytowej klienta, ale nie do wypłaty pieniędzy. Doprowadzenie do tego w ciągu kilkunastu dni można by porównać do pobicia rekordu Guinnessa. Średnio potrzeba na to miesiąc. Pod warunkiem, że po drodze nie ma formalnych niespodzianek.