Na spotkaniu branży budowlanej, deweloperskiej (jakie odbyło się w ubiegłym tygodniu) byłam świadkiem dyskusji na temat trendów i cen na rynku mieszkań. Kiedy analityk opowiedział, jak może wyglądać sytuacja, przedstawiciel niewielkiej firmy deweloperskiej (jak sam się przedstawił) z pełną powagą zapytał: – Czy przygotowując tę prognozę, brał pan pod uwagę agresywną politykę mediów? Kiedy analityk nic nie odpowiedział, deweloper kontynuował: – Media piszą ciągle o obniżkach cen, o rabatach, o tym, że mieszkań przybywa. Przez to klienci chcą upustów. Gdy taki wyedukowany przez gazety klient przychodzi do mojego biura – przyciągnięty przeze mnie już i tak niską ceną – to od razu pyta o rabat – kontynuował wywód uczestnik spotkania. Autor prognozy zaczął tłumaczyć, że media nie mają aż takiego wpływu na wydarzenia na rynku mieszkań, aby mogły walczyć z trendem...
– Klient widzi, że wybór lokali jest duży, to negocjuje rabat. To deweloperzy spowodowali, że podaż jest tak wielka, stąd pytania o upusty. Gdy sytuacja na rynku pracy i kredytów hipotecznych się poprawi, klient przekona się, że na większy spadek cen nie ma co czekać, bo ktoś jeszcze wykupi upatrzone przez niego mieszkanie. Na to nie mają wpływu media – tłumaczył analityk. Dodał też, że w 2014 r. nadpodaży nie powinno już być, jeśli firmy deweloperskie nie będą znowu masowo wprowadzać do sprzedaży kolejnych osiedli...
Obawiam się jednak, że uczestnik dyskusji pozostał w przekonaniu, że gdy dziennikarze napiszą, że ceny pójdą w górę, to tak się stanie...
Wolałabym się o to nie zakładać.