Rynek najmu rośnie w bardzo szybkim tempie. Zalewają go mieszkania kupowane przez inwestorów. Na wynajmie lokalu można zarobić średnio 5–6 proc. Ale można też trafić na kłopotliwego najemcę. Uciążliwi bywają nie tylko studenci. Życie ciągłymi imprezami potrafi zatruć sprawiający miłe wrażenie pracownik korporacji albo młoda para wszczynająca nocne awantury. A czasem bywa jeszcze gorzej.
„Sekretarki" przeszły sito
– W praktyce bardzo trudno się uchronić przed wynajęciem mieszkania np. agencji towarzyskiej – mówi Artur Kaźmierczak, prezes zarządzającej najmem firmy Mzuri Investments. – Przybytki tego typu raczej nie zapowiadają, jaką działalność zamierzają prowadzić w lokalu. Przedstawiają fałszywe historie i dokumenty. Kilka lat temu zdarzyło się – jedyny raz w niemal dziesięcioletniej historii Mzuri – że agencja towarzyska przeszła przez nasze sito weryfikacji najemcy. Wynajęliśmy mieszkanie trzem normalnie wyglądającym paniom, które przedstawiły zaświadczenia o zatrudnieniu jako sekretarki. W papierach wszystko się zgadzało, nic nie wzbudzało podejrzeń – wspomina.
Już po tygodniu zaczęły napływać skargi od sąsiadów i administratora wspólnoty. Odwiedzający panie klienci hałasowali w nocy, dzwonili pod błędne numery drzwi, brudzili korytarze. – Szczęście w nieszczęściu, że agencje towarzyskie, działające na obrzeżach legalności, nie chcą kłopotów. Nasza szybka i zdecydowana reakcja, częste wizyty w mieszkaniu i zapowiedź, że nie odpuścimy, sprawiły, że po kolejnym tygodniu lokal stał już pusty – opowiada szef Mzuri. – Trzeba więc działać szybko i stanowczo, choć z wyczuciem. Agencje towarzyskie mają powiązania ze światem przestępczym. W opisywanym przypadku wyprowadzce z pewnej odległości spokojnie przyglądali się niebyt sympatycznie wyglądający dwaj panowie o posturze bokserów wagi ciężkiej – opowiada Kaźmierczak.
Szef Mzuri ostrzega przed lokatorami płacącymi gotówką za kilka miesięcy z góry. – To powinno wzbudzić podejrzenia – mówi.
Bardzo uciążliwi jako najemcy bywają czasem studenci. Znana jest historia właścicielki mieszkania ignorującej skargi sąsiadów, których budziły głośne imprezy. Jednej z sąsiadek właścicielka musiała wypłacić 30 tys. zł odszkodowania. Tak orzekł sąd.