Za kilka lat skurczy się grupa młodych klientów kupujących nowe mieszkania. Będą dziedziczyć lokale po dziadkach lub rodzicach (którzy pospłacają już kredyty hipoteczne), albo wynajmować, spełniając kryterium mobilności, pożądanej przez pracodawców - przewidują eksperci.
Zmiany wymusi demografia
Wysiłki podmiotów prywatnych i publicznych skupiają się na stworzeniu oferty mieszkaniowej dla młodego pokolenia, tymczasem w najbliższych dekadach będzie rosło znaczenie seniorów jako uczestników rynku mieszkaniowego - zwracają uwagę eksperci firmy doradczej Reas.
Podkreślają, że potrzeby mieszkaniowe seniorów - najszybciej rosnącej grupy demograficznej w Polsce - będą coraz większe. Według prognoz GUS w 2020 r. osoby powyżej 60. roku życia będą stanowić 20 proc., a w 2030 - 30 proc. polskiego społeczeństwa. Tymczasem mieszkania, w których mieszkają dzisiejsi i przyszli seniorzy, zazwyczaj z wielu względów nie odpowiadają ich potrzebom. Dlaczego?
- Po pierwsze, lokale służące wcześniej kilkuosobowej rodzinie, są często za duże dla jednej lub dwóch osób. Nie byłby to problem, gdyby nie koszty utrzymania mieszkania stanowiące znaczący element w budżecie emeryta o niższych niż w czasie produkcyjnym dochodach. Po drugie, z upływem czasu przychodzi utrata mobilności i pogarszanie się stanu zdrowia, zmieniając priorytety dotyczące wyposażenia mieszkania oraz infrastruktury kluczowa staje się np. winda czy odległość od sklepu - wyjaśniają eksperci Reasa.