Reklama

Nie ma prawdziwego wsparcia dla frankowców

Propozycja pomocy frankowiczom, przedstawiona przez PO, to strzał kulą w płot - twierdzi doradca finansowy.

Publikacja: 13.07.2015 11:22

Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy

Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy

Foto: Archiwum

Komentuje Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy:

- Jest to kolejny bezsensowny pomysł wsparcia posiadaczy kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich, który przedstawiany jest jako "super rozwiązanie", autorstwa osób bez pojęcia, o co chodzi w bankowości hipotecznej.

Zastanówmy się bowiem, w czym tkwi główny problem z kredytami we frankach? Otóż, sprawa ta wymaga rozwiązania ostatecznego, a to może nastąpić jedynie w przypadku, kiedy znikną z ksiąg bankowych wszystkie zobowiązania związane z kredytami udzielonymi w szwajcarskiej walucie (albo tak nazywanymi, bo do dziś nie wiadomo, czy banki faktycznie pożyczały franki).

Dlaczego tak się musi stać? Bo sytuacja z 15 stycznia br. - gwałtowny skok kursu franka - może powtarzać się z nieznaną nam częstotliwością. Nie da się przewidzieć wysokości kolejnych skoków kursu szwajcarskiej waluty, która jest idealną walutą do spekulacji.

Tymczasem rozwiązanie PO to wybranie z grupy frankowiczów - w sposób trochę losowy - jakiejś podgrupy, której trzeba pomóc. A co z resztą kredytobiorców, którzy niegdyś wybrali franka, zachęcani gorąco do tej waluty przez "doradców"? O tych frankowiczach zapominamy? Na jak długo? Aż dojdzie do kolejnej katastrofy?

Reklama
Reklama

PO przedstawiła pomysł na jakieś pseudopomocowe działania, które być może pomogą kilku procentom frankowiczów, ale właściwie raczej bankom. Przecież objęci działaniami pomocowymi mają być jedynie ci kredytobiorcy, którzy mają zadłużenie na poziomie minimum 120 proc. wartości nieruchomości. Są to więc kredyty, z którymi banki będą miały największe problemy, czyli takie, na których mogą ponieść największe straty.

W projekcie PO w ogóle nie ma analizy winy stron, a jest to niezbędne do oceny, jak podzielić odpowiedzialność między banki i frankowiczów za kredyt w szwajcarskiej walucie. Jak zatem odpowiedzieć na pytanie: kto powinien ponieść stratę i w jakiej wysokości? Bez tego nie da się sprawiedliwe rozwiązać problemu.

Moim zdaniem przy kredytach frankowych wina banków - jako producentów toksycznego produktu - jest absolutnie bezdyskusyjna, co kompletnie nie było brane pod uwagę przy pomyśle przedstawionym przez PO.

Mało poważnie brzmią także ograniczenia dotyczące stosowania pomocy: na przykład uzależnienie wsparcia od powierzchni mieszkania kupionego za franki. Okazuje się, że rodzina, która kupiła lokal mający 74,9 mkw. zasługuje na pomoc, a ta, która zdecydowała się na metraż 75,1 mkw. - już nie. Przecież to absurd!

Podobnie oceniam propozycję niesienia pomocy jedynie w sytuacji, kiedy zadłużenie przekracza o minimum 20 proc. wartość nieruchomości kupionej na kredyt w frankach szwajcarskich. Powszechnie wiadomo, jak łatwo można zaniżać lub zawyżać wartość nieruchomości przy wycenie. Przykład z życia wzięty: jestem w posiadaniu dwóch wycen - z tego samego okresu - apartamentu w Warszawie, którego wartość została oszacowana przed jednego rzeczoznawcę na 1,5 mln zł, a przez innego na 900 tys. zł. Żadna z wycen nie została zakwestionowana przez bank, obie były poprawne.

Frankowcy nadal potrzebują wsparcia. Propozycja PO nie poprawi ich sytuacji.

Nieruchomości
Bitwa o najlepsze biura. Najsłabsze obiekty wypadną z rynku
Nieruchomości
Rynek nieruchomości dwa lata po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Czy będą kolejki u notariuszy
Nieruchomości
Czy to już czas na zakup mieszkania? Nie brakuje pesymistów
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Nieruchomości
Żniwa na rynku pierwotnym? Deweloperzy już się szykują
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama