Gdy media robią szum wokół gry „Wiedźmin”, to koncentrują się na Tomku Bagińskim, zapominając o Tobie, rysowniku, spod którego ręki wyszła postać. Czy nie czujesz się zrobiony w przysłowiowe bambuko?
Mam wystarczająco dużo lat, by dobrze wiedzieć, jak działa marketing. W materiałach promocyjnych znacznie lepiej wygląda nazwisko człowieka, który był nominowany do Oscara. Zwłaszcza w Polsce. Do Tomka, oczywiście, nic nie mam. Jedyne, co mnie niepokoiło to momenty, w których nazywany był twórcą projektu czy twórcą grafiki. Moje nazwisko wymieniono raptem w jednej czy dwóch recenzjach, poza nimi jest cisza w eterze.
I na pewno niełatwo to wytrzymać?
To jeszcze wytrzymam, bo mam świadomość, że tysiące graczy na świecie steruje postacią przeze mnie stworzoną, a następnie doskonale przełożoną w środowisko 3D za sprawą dyrektora artystycznego Adama Badowskiego. Jestem z tego bardzo dumny. Ale co ma pomyśleć stado wybitnie zdolnych grafików oraz modelarzy? Stworzyli cały świat od cegiełki. Każdy kamień ktoś musiał przecież w wirtualną rzeczywistość włożyć. Jestem pod wrażeniem tych gości przesiadujących godzinami ze słuchawkami na uszach. Przebywając w swoim autystycznym świecie, kreują nową rzeczywistość.