Rakieta wystrzelona z Cape Canaveral Air Force Station na Florydzie wyląduje na zdalnie sterowanej platformie pływającej na oceanie.
Podczas prac konstrukcyjnych okazało się, że maszyna nie może wrócić tam, skąd została wystrzelona. Lądowanie będzie się odbywać w miejscu, gdzie operacja nikomu nie zagraża. Ze względów bezpieczeństwa platforma, na której osiądzie rakieta, jest zdalnie sterowana.
To już trzeci test systemu lądowania rakiety. W tym roku, przy okazji dwóch misji kapsuły Orion z zaopatrzeniem na stację kosmiczną, inżynierowie przeprowadzili udane testy systemów sterowania i silników. Wszystkie działały prawidłowo, lądowania się udały i odzyskano pierwszy człon rakiety. Ale w dotychczasowych testach rakieta lądowała na powierzchni oceanu i trzeba było ją wyławiać.
Program modernizacji rakiet Falcon i uczynienie z nich pojazdów wielokrotnego użytku jest w technologiach kosmicznych wyjściem przed szereg. NASA chwali się najdoskonalszą osłoną termiczną i najpotężniejszą rakietą, jaką przygotowuje w ramach programu lotów na Marsa pod nazwą United Launch System. Jednak pierwszą rakietę, która będzie w stanie wielokrotnie startować i lądować, wyprodukuje firma prywatna.
– Koszt wynoszenia satelitów przez kompletne rakiety, które dałoby się wiele razy użyć, można by podzielić przez 100 – powiedział Elon Musk, miliarder (współzałożyciel systemu internetowych przekazów pieniężnych Pay Pal), który zainwestował prywatne pieniądze w rozwój techniki kosmicznej. Według niego pierwszy stopień rakiety Falcon 9 będzie gotowy do startów i lądowań – podobnie jak dzisiaj samoloty – do końca przyszłego roku. Kolejna generacja rakiet, w tym Falcon Heavy przeznaczona do wynoszenia dużych ładunków na wyższą orbitę niż ta, na której znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, będzie od początku wyposażona w technologię pozwalającą na wielokrotne starty.