Kiedy za oknem leje i wieje zimny wiatr, doceniamy ciepłe i przytulne wnętrze domu. Na zapadający szybciej zmrok mamy sposób pod nazwą elektryczność. Ukryci w kokonie podstawowych wygód – tak podstawowych, że nawet ich już nie zauważamy – szkodzimy swojemu zdrowiu. A przynajmniej tak uważają naukowcy, którzy zajęli się badaniem wpływu codziennych udogodnień na sezonowy rytm pracy organizmu.
– Dokładnie tak samo jak w przypadku rytmu dobowego, który podpowiada nam, kiedy iść spać, istnieje cykl sezonowy, cykl pór roku – mówi neurobiolog Tyler Stevenson ze szkockiego Uniwersytetu Aberdeen. – Ale z czasem te cykliczne sygnały podlegają tłumieniu. W XX wieku opracowaliśmy technologie pozwalające nam precyzyjnie kontrolować klimat i oświetlenie w naszym otoczeniu. Większość ludzi w rozwiniętych społeczeństwach spędza swoje życie w warunkach przypominających niekończące się lato.
I co w tym złego, że możemy podarować sobie tę „odrobinę luksusu"?
Ludzie, podobnie jak zwierzęta, w toku milionów lat ewolucji nauczyli się odpowiadać na zmiany pór roku zmianami aktywności genów – tłumaczą naukowcy. To geny sterujące m.in. odpowiedzią układu odpornościowego. W okresach chłodniejszych i bardziej mokrych, gdy rośnie ryzyko infekcji, nasze organizmy przygotowują się na „inwazję", wzmacniając układ odpornościowy. Gdy jest ciepło (czyli latem), ten mechanizm jest tłumiony, ponieważ z reguły jest mniej potrzebny.
– To tak zwane wieczne lato, charakteryzujące się wysoką temperaturą i jaskrawym oświetleniem do późnych godzin nocnych, nie podlega sezonowej cykliczności – tłumaczy dr Stevenson. – A zmiany pór roku regulują wiele funkcji fizjologicznych. Żyjemy teraz w oderwaniu od naturalnego rytmu geofizycznego.