W Polsce monetyzacja filmików na YouTubie, a więc możliwość zarabiania, istnieje dopiero od 2011 roku. Przez ten czas rynek wypracował sztywne zasady. Największa internetowa telewizja nie ma swoich pracowników, a partnerów. Zostać nim może każdy twórca, nawet na początku swojej działalności, wystarczy tylko podpisać umowę z Google AdSense - czyli platformą reklamową Google i można zacząć liczyć zyski. Te jednak owiane są tajemnicą.
Internet dał ludziom możliwości, których nie dawały tradycyjne media, sprawił, że rynek stał się transparentny. Można oglądać, co się chce, kiedy się chce i bez ograniczeń. Tworzenie filmików i zamieszczanie ich na YouTube przestało być hobbystycznym zajęciem, a stało się narzędziem do zarabiania pieniędzy. Gwiazdą internetowej telewizji może stać się każdy wystarczy pomysł i można sporo zarobić.
Ile dokładnie zarabiają popularni polscy youtuberzy, wiedzą tylko oni sami i oczywiście YouTube. Zasada, jednak jest prosta – im więcej wyświetleń filmiku, tym większa gratka dla reklamodawców i większy zysk dla twórcy. Niestety, żaden youtuber nie może liczyć na stałe wynagrodzenie. Wszystko zależy przede wszystkim od kursu dolara, ponieważ Google, właściciel YouTuba jest firmą amerykańską.
Nawet jeśli waluta jest stabilna to i tak zysk nie jest pewny. Zależy głównie od tego, czy udostępniona przez twórcę treść trafi w gusta odbiorców – jaki zasięg wygeneruje i ile razy film zostanie obejrzany w całości. Obok popularności istotna jest również sama treść, pod którą wyświetla się reklama. Stawki są niższe pod wulgarnymi czy kontrowersyjnymi materiałami. Wyższe są pod treściami kojarzącymi się jednoznacznie pozytywnie. - W większości formatów reklamowych YouTube stawki nie są stałe i zależą od tego jakim zainteresowaniem cieszy się dany obszar wśród reklamodawców, a o tym ile zapłaci za reklamę reklamodawca często decyduje aukcja. – tłumaczy Piotr Zalewski z Google Polska.
Wpływ na youtubowy rynek reklamowy mają również aktualnie toczące się kampanie. Zwykle czwarty kwartał roku przynosi najwyższe zyski, a najgorzej jest w pierwszym. Przyczyna jest prosta, pod koniec roku większość firm ma jeszcze nierozdysponowane budżety reklamowe, a więc posiadają wolne środki i chętniej inwestują.