Co innego w branży spożywczej – tam w nomenklaturze króluje swojskość. Szynka teściowej‚ chleb staropolski‚ słowiański itp. Polak lubi polskie jadło.
Nie tylko z nazwy. – Czy te morele to krajowe – pytam na przydomowym bazarku. – Oczywiście kochana‚ polskie – otrzymuję zapewnienie. W domu okazuje się‚ że morele są blade‚ wodniste i bez smaku. Greckie‚ ani chybi‚ albo hiszpańskie. Dziwne‚ bo mimo przymrozków nasze drzewa morelowe obsypane są w tym roku owocami. A te są drobniejsze‚ kolor mają ciemnożółty‚ skórkę czasem z plamami‚ za to smak prawdziwej moreli‚ a nie kompozytu dentystycznego. Doszliśmy do tego‚ że gorszy produkt zagraniczny udaje lepszy polski. Na pomidory nikt już się nie nabierze‚ przynajmniej w sezonie. Na czereśnie z Prowansji dałam się złapać w czerwcu. Teraz morele. Chyba trzeba powołać urząd komisarza do spraw zwalczania zagranicznych podróbek polskich owoców. Na razie chyba tylko kapusta jest niezagrożona fałszywką z Hiszpanii. Na tamtej ziemi rodaczce byłoby za gorąco.