Córka demona i króliczka

Wychowała się w środowisku powszechnie uważanym za toksyczne. Jej rodzicami są frontman zespołu Aerosmith oraz Bebe Buell – eksmodelka, groupie i dziewczyna „Playboya”. Ale Liv Tyler wyszła z tego bez szwanku, jeśli nie liczyć nałogu papierosowego

Publikacja: 04.12.2008 09:29

Córka demona i króliczka

Foto: Rzeczpospolita

Pierwsze zaskoczenie: Liv zupełnie nie pasuje do mitu o dzieciach rockowych sław. Niezepsuta, zrównoważona, skromna. Mówi o wewnętrznym kompasie, który pomaga jej podejmować w życiu słuszne decyzje. Ma swoje priorytety – dziś na pierwszym miejscu zdecydowanie jest jej czteroletni synek Milo.

Liv nie udaje, że znane nazwisko nie pomogło jej w karierze. Z drugiej strony jej dzieciństwo nie mogło być zwyczajne, choć – dziś przyznaje – nieraz za takim tęskniła. – Nie mam o to do nikogo pretensji, ale swojego syna chciałabym wychowywać inaczej – mówi.

Historia jej rodziców to opowieść spod znaku sex, drugs and rock’n’roll. I żeby było ciekawej, o tym, kto jest jej biologicznym ojcem, Liv dowiedziała się dopiero gdy była nastolatką. Wcześniej myślała, że jest córką Todda Rundgrena, też gwiazdora rocka i długoletniego partnera matki.

Ponoć Liv sama nabrała podejrzeń i po jednym z koncertów Aerosmith zapytała matkę wprost, czy Steven Tyler jest jej ojcem. Według innej wersji – dostrzegła bliźniacze podobieństwo między sobą i Mią, drugą córką rockmana... Ostatecznie matka potwierdziła, że miała romans ze słynnym Demonem Wrzasku. Od tego momentu Liv zaczęła używać nazwiska Tyler.

Na początek poszła w ślady matki i została modelką. – Do czternastego roku życia byłam pucołowatą dziewczynką z aparatem na zębach, potem zaczęłam błyskawicznie rosnąć i schudłam – wspomina Liv. – Matka zrobiła mi kilka zdjęć, które spodobały się i trafiły na okładkę. Nie wiedziałam, czy właśnie to chcę w życiu robić, ale w ten sposób uniknęłam różnych pułapek: gdy inni ostro imprezowali, pili, brali narkotyki, ja byłam zajęta pracą.

Ale zawód modelki szybko jej się znudził. Wygląda na to, że zadziałała moc imienia, które matka nadała jej na cześć szwedzkiej aktorki Liv Ullmann. Tyler nie uczyła się aktorstwa, po prostu dostała rolę i zaczęła grać. Debiutowała w „Zrozumieć ciszę” (1994), wystąpiła też w kilku teledyskach, m.in. do piosenki Aerosmith „Crazy”. Dwa lata później zachwyciła krytyków i widzów w nastrojowych „Ukrytych pragnieniach” Bernardo Bertolucciego. Miała dopiero 18 lat.

Rok 1998 – i kolejny sukces: katastroficzny „Armageddon”, gdzie partnerowała m.in. Bruce’owi Willisowi i Benowi Affleckowi. Zagrała też w „Kto zabił ciotkę Cookie?” i „Dr T. i kobiety” Roberta Altmana, ale prawdziwą popularność przyniosła jej rola Arweny, królowej elfów, w kolejnych częściach ekranizacji trylogii J. R. R. Tolkiena „Władca pierścieni”.

W 2004 r. urodziła syna i na dwa lata zrobiła sobie zawodową przerwę. Poświęciła się wychowaniu dziecka i mężowi – brytyjskiemu muzykowi Raystonowi Langdonowi. Gdy wróciła na plan, szybko nadrobiła nieobecność: zagrała w horrorze „Nieznajomi” i „Niewiarygodnym Hulku” – filmie science fiction, który stał się kasowym przebojem.

Małżeństwo Liv latem tego roku się rozpadło. – Matka nauczyła mnie, że w życiu najważniejsze jest, by po każdym upadku umieć się podnieść i iść dalej – mówi aktorka. – To staram się robić. Przede wszystkim chcę być dobrą matką.

Liv uważa, że rodzina jest najważniejsza, bo to ona daje oparcie w trudnych chwilach. Bardzo też chwali tatę rockmana, który dosłownie szaleje na punkcie wnuka. – Obaj świetnie się bawią w swoim towarzystwie – śmieje się. – Ojciec wymyślił zabawę: w nocy zakopał w ogródku wszystkie swoje słynne pierścienie z trupimi główkami, potem przez cały dzień bawili się w poszukiwaczy skarbów. To był naprawdę zabawny widok.

[i]Władca pierścieni: Powrót króla

Pierwsze zaskoczenie: Liv zupełnie nie pasuje do mitu o dzieciach rockowych sław. Niezepsuta, zrównoważona, skromna. Mówi o wewnętrznym kompasie, który pomaga jej podejmować w życiu słuszne decyzje. Ma swoje priorytety – dziś na pierwszym miejscu zdecydowanie jest jej czteroletni synek Milo.

Liv nie udaje, że znane nazwisko nie pomogło jej w karierze. Z drugiej strony jej dzieciństwo nie mogło być zwyczajne, choć – dziś przyznaje – nieraz za takim tęskniła. – Nie mam o to do nikogo pretensji, ale swojego syna chciałabym wychowywać inaczej – mówi.

Pozostało 85% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla