Do Polski powoli trafia ekologiczna kampania. Do tropienia ryb namawiają nas międzynarodowe organizacje – WWF, Greenpeace, a ostatnio również ruch Slow Food. Oceanolodzy, biolodzy, ekolodzy ostrzegają: siedem z dziesięciu najważniejszych łowisk, z których pochodzi większość ryb trafiających na nasze stoły, jest „przełowionych” lub całkowicie wyeksploatowanych. Magazyn „Nature” opublikował badania, które pokazują, że w ciągu ostatnich 50 lat dziesięć z 29 najczęściej łowionych gatunków ryb zostało zredukowanych do 10 proc. początkowej liczebności. Boris Worm, biolog z kanadyjskiego Dalhousie University, ostrzega, że światowe zasoby ryb i owoców morza zmniejszą się w ciągu 40 lat o ponad 90 proc., jeżeli nie zmienimy podejścia do sposobów połowu.
Najpierw na ulicach Warszawy woluntariusze WWF przebrani za kucharzy rozdawali poradnik „Jaka ryba dziś na obiad?”. Broszura omawia najpopularniejsze w Polsce gatunki ryb. Każdy z nich oznaczony jest kolorem: zielonym („Smacznego”), żółtym („Uwaga”) lub czerwonym („Nie kupuj”), tak by ułatwić wybór przyjazny przyrodzie. – Wiele gatunków ryb jest dziś zagrożonych wyginięciem i wkrótce może ich po prostu zabraknąć – ostrzega Ewa Milewska, konsultant WWF ds. rybołówstwa. – Dlatego by w przyszłości móc cieszyć się jedzeniem ryb, musimy więcej się o nich dowiedzieć, i mamy nadzieję, że pomoże w tym nasz poradnik – dodaje. Jest on dostępny również na stronie: wwf.pl.
[srodtytul]Skąd ten halibut?[/srodtytul]
Prof. Piotr Bykowski swoje życie poświęcił rybom. Podczas spaceru po rynku w Darłowie zaszedł do sklepu rybnego. – Nie mogłem uwierzyć, przed każdym gatunkiem wszystkie oznaczenia zgodne z unijnymi wymogami – opowiada. Wyjaśnia, że to jedyny taki sklep, jaki zna.
Unia zobowiązała sprzedawców ryb do podawania minimum trzech informacji: nazwy gatunku, metody produkcji (złowione w morzu, wodach śródlądowych bądź hodowane) oraz obszaru połowu. Informacje te, które mają ułatwić konsumentom świadomy wybór, znaleźć można owszem, ale w brytyjskich supermarketach. Te działające w Polsce ignorują przepis. Na moje pytanie, skąd ten halibut, w jednym z warszawskich supermarketów słyszę: – Świeży, z dzisiejszej dostawy. Innym zaś razem zdziwiona ekspedientka odpowiada: – Jak to skąd? Z oceanu. Elisa Virgillito z włoskiego Slow Food pociesza, że we Włoszech wcale nie jest lepiej. Z ostatniej inspekcji przeprowadzonej przez włoską straż przybrzeżną wynika, że 56 proc. (na 612 kontroli) włoskich sprzedawców nie stosuje się do unijnych przepisów znakowania ryb.