Temat opowieści, jak na bajkę dla dzieci, też niebanalny. Rzecz o kradzieży tortu i pogoni za złodziejami.
Na pierwszej stronie widzimy panią i pana Psytulińskich. Pracują w ogrodzie. Na stole czeka na nich, lub na ich gości, piękny tort. Tort ten znika już na drugiej karcie opowieści - zostaje porwany przez dwie paskudne, czarne myszy. W tym momencie zaczyna się wartka, wielowątkowa, pełna zaskakujących przygód akcja. Psytulińscy gonią złodziei, a czytelnik-oglądacz wraz z nimi szukając wzrokiem zagubionego na ogromnych stronicach tortu. Zadanie ułatwia ścieżka przebiegająca przez wszystkie kartki i odmalowane na nich różne krajobrazy. Dzięki niej łatwiej poruszać się na stronie, bo ilustracje w kompozycji pasowej są wieloplanowe. Po drodze dzieje się wiele. Rodzina prosiaczków gra w karty, pani Kotka kłóci się z małpami, które psocą na potęgę, mały królik płacze, ktoś się przewraca, ktoś wpada do wody, coś dziwnego robi lis z zającem. Interpretacja tych zdarzeń i kolejność ich opowiadania - dowolna. To największa wartość kolorowej książki, w której wszystko dobrze się kończy: długość i intensywność malowanej opowieści zależy od kreatywności jej interpretatora.
„Gdzie jest tort” The Tjong-Khinga to już światowy bestseller. Jest naprawdę smaczny, polecam!
[ramka][b]„Gdzie jest tort” [/b]
The Tjong-Khing