Wypadki lotnicze małych samolotów - rozmowa

Rozmowa: Sebastian Burcicki, pilot z licencją turystyczną

Publikacja: 24.08.2011 01:52

Sebastian Burcicki, pilot z licencją turystyczną

Sebastian Burcicki, pilot z licencją turystyczną

Foto: Archiwum

Rz: Ostatnio byliśmy świadkami czarnej serii wypadków małych samolotów i motolotni. Trudno jest zostać pilotem?

Sebastian Burcicki: Zdobycie licencji jest jednym z prostszych etapów szkolenia. Teraz w modzie są kursy na odległość, tzw. e-learning, w których większość testów wykonuje się przez Internet. Potem ta wiedza jest weryfikowana przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Trzeba przejść badania lotnicze, a następnie jest dziesięć egzaminów sprawdzających wiedzę kandydata.

Ale wiedza teoretyczna to chyba nie wszystko.

No właśnie, o ile teoria jest dość łatwa, to problem zaczyna się z egzaminem praktycznym. Dużo zależy od egzaminatora, bo część z nich sprawdza tylko to, jak pilot lata. Inni sprawdzają praktyczny pilotaż i zachowanie pilota w różnych sytuacjach. Zdarza się np., że egzaminator wyłączy gaz, mówi, że mamy awarię silnika, i daje komendę: „Proszę wykonać wszystkie procedury do lądowania w polu, włącznie z komunikacją radiową".

Brzmi groźnie. Czy latanie jest bezpieczne?

Jak wiadomo, to najbezpieczniejsza forma transportu, tylko że kiedy zdarzy się wypadek, to jest o tym głośno. Natomiast to, co ostatnio się zdarzyło, to jakaś plaga.

Jeśli dochodzi do wypadków, to czym są one zwykle spowodowane?

Najczęściej dochodzi do nich podczas szkoleń. Nie zawsze uczniowie z małym doświadczeniem mogą sobie poradzić np. ze zmianą pogody czy innymi trudnościami. Ale są to raczej incydenty, które bardzo rzadko kończą się zupełnym zniszczeniem samolotu.

Czyli jeśli ktoś już przejdzie szkolenie, to jest bezpieczny?

Wręcz przeciwnie! Zwykle jest tak, że kiedy ktoś dostanie licencję, uważa, że posiadł całą wiedzę na temat lotnictwa. Tymczasem to świeżo upieczeni piloci najczęściej popełniają błędy i giną w wypadkach. Wydaje im się, że potrafią wszystko, nawet to, czego nie było na szkoleniu. Rezultaty takiego myślenia bywają opłakane.

A co pana przyciągnęło do latania?

Latanie mam w genach, bo moi rodzice są związani z lotnictwem. Chociaż na początku bałem się samolotów. W miarę upływu czasu coraz bardziej się przekonywałem do latania. Przede wszystkim pociągały mnie cisza i spokój w powietrzu, brak ograniczeń, niesamowite widoki. No i oczywiście adrenalina.

Podobno lotnicy nie znoszą, kiedy ich maszyny nazywa się awionetkami. Dlaczego?

Słowo to odnosi się do bardzo małych samolotów, natomiast my latamy maszynami, które naprawdę mogą polecieć na duże odległości i pomieszczą nawet cztery czy pięć osób. Poza tym samolot brzmi dumniej.

Rz: Ostatnio byliśmy świadkami czarnej serii wypadków małych samolotów i motolotni. Trudno jest zostać pilotem?

Sebastian Burcicki: Zdobycie licencji jest jednym z prostszych etapów szkolenia. Teraz w modzie są kursy na odległość, tzw. e-learning, w których większość testów wykonuje się przez Internet. Potem ta wiedza jest weryfikowana przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Trzeba przejść badania lotnicze, a następnie jest dziesięć egzaminów sprawdzających wiedzę kandydata.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem