Rozgrywający się w scenerii kurortu dla bogaczy Hamptons rodzinny melodramat opowiada o posługującej się podwójną tożsamością Emily Thorne/Amandzie Clarke (Emily Van Camp). Poprzysięgła ona srogą zemstę członkom rodu Greysonów, którzy przywiedli do zguby jej familię. Specjalnie pozwalam sobie na ten stylizacyjny przekąs, bo cała ta historia ze swoją przesadną dbałością o decorum i telenowelową logiką, w której deus ex machina pojawiają się zaginieni krewni, ogromnie mnie irytuje. Ale oglądam wiernie, bo lubię samodzielne i mocne dziewczyny, takie jak Emily. Kibicuję jej po prostu – już drugi sezon.

W USA przeprowadzono niedawno badania, które dowiodły, że oglądanie seriali z silną kobiecą bohaterką wpływa pozytywnie na stosunek do kobiet, pomaga przełamywać niekorzystne stereotypy i ogranicza przemoc seksualną. Nazwano to „efektem Buffy" na cześć pogromczyni wampirów z serialu Jossa Whedona i jednej z moich ukochanych (obok Veroniki Mars) heroin wszech czasów. Na szczęście i dziś nie brakuje mi dobrych serii ze znaczkiem girl power: „Żona idealna" i „Homeland" na serio, „Dwie spłukane dziewczyny", „Jess i chłopaki" na śmiesznie oraz „Dziewczyny" na śmiesznie i wyzywająco. Siła jest (w) nas!

„Zemsta 2" (Fox Life) – 18 listopada