Anne -Sophie Mutter zachwyciła warszawską publiczność

Takich wydarzeń jak piątkowy koncert w Filharmonii Narodowej się nie zapomina. Gdy Anne-Sophie Mutter gra utwory Witolda Lutosławskiego, muzyka współczesna przestaje być trudna, a za to porywa uroda brzmienia

Publikacja: 26.01.2013 00:55

Anne -Sophie Mutter zachwyciła warszawską publiczność

Foto: ROL

Celebrowane uroczystości bywa niebezpieczne. Przemówienia i hołdy przytłaczają to, co najistotniejsze – sztukę. Piątkowa, oficjalna inauguracja Roku Witolda Lutosławskiego na szczęście taka nie była. Okolicznościowe wystąpienia okazały się krótkie, zresztą część ich – ku zadowoleniu publiczności – przeniesiono na finał, już po koncercie.

Wszyscy przecież zresztą czekali na występ Anne-Sophie Mutter. Tę znakomitą niemiecką skrzypaczkę Lutosławski darzył szczególną estymą. Gdy się poznali, miała lat dwadzieścia kilka, on był pół wieku starszy. Urzekła go talentem i wrażliwością, on jej otworzył oczy na nowy świat dźwięków.

Ich niezwykła przyjaźń zaowocowała wspaniałą muzyką i poprzez nią trwa nadal, choć Witolda Lutosławskiego już nie ma wśród nas.. Poprzednio w Warszawie Anne-Sophie Mutter grała jego „Partitę" oraz „Łańcuch II" w 2004 r., z okazji 10. rocznicy śmierci kompozytora. Teraz, dokładnie w dzień setnej rocznicy jego urodzin wykonała oba utwory ponownie.

To była interpretacja bardziej dojrzała, ale jednocześnie tak samo świeża i błyskotliwa. W obu kompozycjach Lutosławski napisał piekielnie trudne, ale piękne partie dla solowych skrzypiec, Anne-Sophie Mutter potrafiła ukazać cały ich urok, udowadniając przy tym rzecz najistotniejszą; te dzieła wytrzymały próbę czasu. Są równie oryginalne jak ćwierć wieku temu, gdy powstały.

Wielkość Lutosławskiego poznać można nie tylko w utworach wielkich lecz także w skromnym, pięciominutowym „Interludium", łączącym te obie kompozycje. Pozornie dzieje się w nim niewiele, orkiestra gra cały czas piano, a mnogość barw, jakie tu zawarł Lutosławski, innemu kompozytorowi starczyłaby na całą symfonię.

W ten piątek Antoni Wit z orkiestrą Filharmonii Narodowej przypomniał też w świetny sposób III Symmfonię. Lutosławski pisał ją po wybuchu stanu wojennego, więc w latach 80. odnajdywaliśmy w niej odniesienia do aktualnych wydarzeń i nastrojów. Dziś pozbawiona takich powiązań z rzeczywistością, przed którymi zresztą kompozytor się bronił, urzeką potęgą swej czystej, wspaniałej muzyki.

Wieczór uzupełniło prawykonanie orkiestrowego „Sostenuto" Pawła Szymańskiego napisanego na tę inaugurację. Twórca to także wybitny, w utworze o intrygującym wstępie pobrzmiewa cytat z mistrza Lutosławskiego, a jednak obcowaliśmy z utworem okolicznościowym i zbyt powściągliwym. Może ten Rok Lutosławskiego przytłoczył Pawła Szymańskiego?

Jacek Marczyński

Celebrowane uroczystości bywa niebezpieczne. Przemówienia i hołdy przytłaczają to, co najistotniejsze – sztukę. Piątkowa, oficjalna inauguracja Roku Witolda Lutosławskiego na szczęście taka nie była. Okolicznościowe wystąpienia okazały się krótkie, zresztą część ich – ku zadowoleniu publiczności – przeniesiono na finał, już po koncercie.

Wszyscy przecież zresztą czekali na występ Anne-Sophie Mutter. Tę znakomitą niemiecką skrzypaczkę Lutosławski darzył szczególną estymą. Gdy się poznali, miała lat dwadzieścia kilka, on był pół wieku starszy. Urzekła go talentem i wrażliwością, on jej otworzył oczy na nowy świat dźwięków.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem