Reklama
Rozwiń

Rodzinna opowieść

Książka „Podróżą każda miłość jest" należy do historii pisanych życiem. Opowiada o losach pewnej rodziny: szczęściu, bolesnej stracie i trudzie odbudowywania poczucia sensu - pisze Monika Kuc.

Publikacja: 27.02.2014 19:21

Rodzinna opowieść

Foto: materiały prasowe

Ktoś powiedział, że śmierć, jak muzyczna coda, wydobywa sens życia.To zdanie może budzić opór, ale w przypadku bohaterki książki wydaje się w pełni prawdziwe.

Książka opowiada o zmarłej przed trzema laty prawniczce i dziennikarce Iwonie Jurczenko-Topolskiej oraz o jej rodzinie. Jest to historia z życia wzięta, nawet jeśli czasem przypomina film.

Na początku było jak w romantycznej komedii. Iwona i Krzysztof – marcowy emigrant polityczny i kanadyjski biznesmen, który po transformacji wrócił do Polski - spotkali się w Wilanowie na zaaranżowanej randce „w ciemno". I choć trudno w to uwierzyć, już tamtego dnia uznali, że są sobie przeznaczeni. To nie była kalkulacja, lecz fascynacja i poryw uczuć. Wkrótce wzięli ślub i ich wspólne życie nabrało barw i rozmachu.

Ale nawet pobyt na Karaibach przestał cieszyć Iwonę, gdy okazało się, że nie może mieć dzieci. Podjęli wtedy decyzję o adopcji. Odtąd Iwona dużo czasu spędzała na forum nasz-bocian.pl, aby poznać doświadczenia innych rodziców adopcyjnych i zasięgnąć ich rady. A w końcu  wybrała się na wizytę do Domu Dziecka. Tam spotkała rodzeństwo: Anię, Pawełka i Dominika . - Czy to możliwe, że właśnie spotkałam nasze dzieci – zastanawiała się.

Krzysztof był pełen rozterek, bo przygotował się na adopcję jednego dziecka, a nie trójki. Ale mimo wszystko podjęli wyzwanie, zostając na początku rodzicami zastępczymi, a po pokonaniu wielu prawnych trudności rodzicami adopcyjnymi.

- Iwona nie była standardową matką, która ceruje skarpetki czy prasuje koszulki. Ona zapewniała im opiekę duchową, budowała kontakt emocjonalny, uczyła tego wszystkiego, co w życiu ważne – wspominają przyjaciele.

Mamy także własną relację Iwony Jurczenko-Topolskiej, bo integralną częścią narracji jest jej książka „Bociany przylatują zimą", w której opowiadała, jak pokonała z mężem przeszkody na drodze do adopcji. A także, w jaki sposób razem z dziećmi przezwyciężali kryzysy i osiągnęli integrację nowej rodziny. Jest to nieoceniona skarbnica wiedzy dla innych rodziców, borykających się z podobnymi problemami. Trudnych spraw przecież nie brakuje, na przykład, jak odpowiedzieć adaptowanemu dziecku na pytanie, kto go urodził.

Iwona znalazła jedną z najprostszych odpowiedzi. „ - Urodziłeś się – wytłumaczyła - przez pomyłkę w innej rodzinie. Ale potem wszystko się wyjaśniło i teraz jesteśmy razem. - Aha, to była ZWYKŁA POMYŁKA ... najwyraźniej uspokojony Pawełek zamknął za sobą drzwi i wybiegł na zewnątrz."

Choroba i śmieć Iwony była wstrząsem dla całej rodziny, ale jak wyjawia jedno z dzieci: „Brakuje mi mamy, brakuje okropnie, ale nie wolno ciągle zamartwiać się przeszłością, bo bez tego nie będzie można zmierzyć się z teraźniejszością. Mama nie chciałaby, żebym tak się zamartwiał."

I jak pisał Jonasz Kofta w wierszu, cytowanym jako motto, z którego zaczerpnięto tytuł książki:

Los nam bilet dał w jedną stronę

A na drogę w nieznane – nadzieję

Że znajdziemy ją, jeśli istnieje

Monika Kuc

Iwona Jurczenko-Topolska Podróżą każda miłość jest, Wydawnictwo Muza, 2014

Ktoś powiedział, że śmierć, jak muzyczna coda, wydobywa sens życia.To zdanie może budzić opór, ale w przypadku bohaterki książki wydaje się w pełni prawdziwe.

Książka opowiada o zmarłej przed trzema laty prawniczce i dziennikarce Iwonie Jurczenko-Topolskiej oraz o jej rodzinie. Jest to historia z życia wzięta, nawet jeśli czasem przypomina film.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem