Na razie najspokojniejsi mogą być hiszpańscy winiarze. Portugalczycy nabrali wody w usta lub oświadczają, że jeszcze nic nie wiadomo. Włosi dzielnie zaczęli zbiory tydzień–dwa wcześniej niż w zeszłym roku. Biedni musieli przełknąć gorycz porażki, że wyprodukują w tym sezonie mniej wina niż Francuzi. Niektórzy okrzyknęli już zresztą 2014 „czarnym rokiem" włoskiego winiarstwa, ponieważ prognozuje się, że tegoroczna produkcja będzie najniższa od 50 lat.
Ręce zaciera natomiast blisko półtorej setki winiarzy... angielskich, dla których zapowiada się największy i najwspanialszy zbiór w historii angielskiego przemysłu winnego.
Tymczasem dwa i pół tysiąca kilometrów stąd na wschód spokojnie kończą jeszcze swoje dojrzewanie winogrona saperavi. Odmiana ta jest jedną z najstarszych w Gruzji, kraju, gdzie wino robi się od 7 tys. lat. Nie jest tak, że Gruzini nie chcieliby uczestniczyć w winnym mainstreamie i że nie interesuje ich, co się dzieje w naszej części świata. Na razie jednak, będąc na etapie budowy nowoczesnych winnic, nie mają równych szans, by w nim zaistnieć. Słyszałem anegdotkę o tym, jak na pytanie amerykańskiej dziennikarki, czy gruzińskie winogrona są zbierane ręcznie, odpowiedzią był śmiech. Oczywiście, że tak – padła odpowiedź, któż bowiem ma tu pieniądze na kupno drogiego sprzętu. A poza tym chętnych do pracy nie brakuje.
Tym bardziej cieszą mnie doniesienia o ambitnych gruzińskich winiarzach, którzy dzięki swojej ciężkiej pracy, pomału dorabiają się solidnej marki. Pisałem już o moim niezwykłym spotkaniu z Grigolem Waszadze i jego winami sygnowanymi przez winnicę Nina Ananiashvili & Wine Art z Kachetii. A dziś przedstawię wam Tbilvino.
Założone w 1962 roku Tbilvino było komunistycznym gigantem, jednym z najpotężniejszych wytwórców wina w Związku Radzieckim ?– dziewięć z dziesięciu butelek radzieckiego wina pochodziło właśnie stąd.