Jak ocenia pan poziom tegorocznego 11. konkursu BZ WBK Press Foto?
Wojciech Grzędziński: Myślę, że był zupełnie niezły. Byłem zdziwiony bardzo wysokim poziomem kategorii Wydarzenia, zarówno reportaży, jak i zdjęć pojedynczych. Wielkim zaskoczeniem była też dla mnie kategoria Portrety. Na pozór jedna z łatwiejszych i bardzo pojemnych. O ile zdjęcia pojedyncze trzymały klasę, o tyle w przypadku reportaży był dramat. Tak naprawdę z materiałów nadesłanych udało nam się wyłuskać jedynie cztery, które mogły być brane pod uwagę przy ocenie.
Nie dziwi powodzenie kategorią Wydarzenia, bo to był rzeczywiście rok bogaty w wydarzenia...
Kilka osób, które zdecydowały się pojechać na Ukrainę, przywiozły stamtąd bardzo przemyślane materiały. Obrazowały sytuację, a nie były zlepkiem przypadkowych zdjęć, do których dorabiano potem ideologię.
Jako autor wstrząsającego zdjęcia dekady trochę im pan zazdrościł tych wyjazdów na Ukrainę?