Powrót do rodzinnego gniazda

Muzeum Historyczne w Sanoku ma największy na świecie zbiór prac Zdzisława Beksińskiego, jednego z najbardziej intrygujących polskich artystów.

Aktualizacja: 21.09.2015 17:07 Publikacja: 20.09.2015 21:00

Zofia i Zdzisław Beksińscy z półtorarocznym Tomkiem. Sanok 1960 r.

Zofia i Zdzisław Beksińscy z półtorarocznym Tomkiem. Sanok 1960 r.

Foto: archiwum rodzinne

Odwiedzając Zdzisława Beksińskiego kilka lat przed jego śmiercią, zobaczyłem, że na najbardziej widocznym miejscu w pracowni wisi przypięta pinezką koperta z odręcznym napisem „Testament".

– Pana to dziwi? – zapytał Beksiński. – Kiedyś myślałem, że część obrazów, jak i płytotekę, którą gromadziłem przez lata, przekażę synowi Tomkowi. Teraz, kiedy po jego śmierci właściwie jestem sam, sprawa jest prosta. Jeszcze za życia żony uznaliśmy, że obrazy przekażemy do Sanoka. Wiem, że muzeum się nimi dobrze zaopiekuje.

Dom jak koło

W Sanoku rodzina Beksińskich była zakorzeniona od wielu pokoleń. Pradziadek Zdzisława, powstaniec styczniowy, założył fabrykę kotłów parowych, która stała się potem zalążkiem fabryki wagonów.

Mało znanym epizodem w życiu artysty była praca w Autosanie. Zajmował się opracowywaniem projektów nowych nadwozi autobusów. Pierwszy prototyp SFW-1 Sanok był w dużej mierze jego dziełem.

Beksińscy mieli w Sanoku dwa domy: drewniany i murowany. Ten drugi po wojnie był częściowo zajęty przez aptekę. Resztę zajmowali rodzice Zdzisława i on – jedynak. Po śmierci ojca artysta ożenił się z Zofią Stankiewicz i dalej mieszkali tam razem.

– Nie była to duża rezydencja, ale z pewną osobliwością – wspomina Henryk Waniek. – Dom miał układ amfiladowy i można było krążyć w nim rowerem wokół niewielkiego patio z nieużywaną od lat studnią. Na osi koła znajdowały się pokoje, pracownia Zdzisława, sypialnia, pokój babci, kuchnia. Żeby na przykład dostać się do łazienki, trzeba było przejść przez kuchnię i sypialnię.

Przenosiny do Warszawy zostały częściowo wymuszone. W związku z pracami drogowymi ich sanocki azyl został przeznaczony do wyburzenia. Kiedy władze Sanoka zaproponowały Beksińskim przeprowadzkę do nowego bloku, ci woleli przenieść się do podobnego w Warszawie.

W Sanoku, jeszcze w latach 60., Zdzisław Beksiński zbudował sobie pierwsze studio nagraniowe. Produkował tam specyficzny utwory akustyczne, które nie były muzyką, chociaż się do niej zbliżały. To rodzaj modyfikacji dźwięków naturalnych, który dawał czasami interesujące efekty.

W swej wielowymiarowej twórczości Zdzisław Beksiński zasłynął jako genialny fotograf. Międzynarodową sławę w latach 50. i 60. przyniosły mu akty. Kobiety na nich przedstawione, głównie te o dość obfitych kształtach, były spętane sznurem i drutem i wyglądały niczym gigantyczne szynki czy balerony. Na grafikach z kolei przypominały dzikie bestie, z których wychodziły demony. Były mocno zdeformowane, czasem miało się wrażenie, że to zdezelowane roboty przeznaczone na wysypisko śmieci.

Mroczne historie

W klimacie niektórych obrazów z łatwością dostrzegam mroczność tak charakterystyczną dla Brunona Schulza. Pamiętam, że kiedy podzieliłem się tą uwagą, Beksiński odparł: – Kiedy uświadomiłem sobie, co rysował, jak to robił, co chciał ukryć w rysunkach, pomyślałem, że wiele nas łączy. Swój pozna swego. Ale nie ma się co dziwić. Wszyscy jesteśmy bandą mutantów, w której każdy trochę różni się od sąsiada przyzwyczajeniami, potrzebami, oczekiwaniami. W tym kontekście nie tylko ja mogę czuć się krewnym Schulza.

Z Sanokiem związana jest też dość mroczna historia syna Tomasza.

– Kiedy wszedłem w bliższe relacje z Beksińskimi, wówczas mieszkającymi w Sanoku, Tomek był kilkuletnim, żywym i ciekawym świata jedynakiem – wspomina Henryk Waniek. – Ojciec mu imponował. Już jako sześciolatek zaczął na maszynie do pisania Zdzisława wydawać własne pismo. Możnaby sądzić, że dorasta w cieplarnianej atmosferze, gdzie chucha się na niego i dmucha. Zosia była troskliwą i ukochaną matką, ale jednak pierwsze miejsce w domu zajmował Zdzisław. Jako typowy artysta był ogromnym egotykiem. Kochał syna, który starał się w wielu rzeczach go naśladować, ale musiał znać swoje miejsce w szeregu.

Zdaniem Henryka Wańka u Tomka zaczęło narastać obsesyjne skupienie uwagi na absurdalności istnienia. Uznał, że skoro nasze istnienie traci wartość i sens w absurdalnej rzeczywistości, to jedyną odpowiedzią na to może być samobójstwo. Wielokrotnie podejmował takie próby. Jako 16-latek próbował otruć się gazem i zażył dużą dawkę środków nasennych. Mając 18 lat, rozwiesił w rodzinnym Sanoku własne klepsydry.

– Możliwe, że pewnego rodzaju smak, zainteresowania literackie i muzyczne, słabość do horrorów czy mitologii związanych ze spirytualizmem i wampiryzmem, które Zdzisław Beksiński traktował z entuzjazmem, ale też z dystansem i szczyptą ironii, nie pozostały bez wpływu na syna – uważa Henryk Waniek. – Zdzisław oglądał filmy, w których dominowała atmosfera horroru, łączył to z podobnymi upodobaniami muzycznymi i literackimi. Tomek – jak myślę – serio zaczął traktować te motywy. Uważał się za rycerza nieistniejącego zakonu wampirystów, zaopatrzył się w stosowny kostium.

Wędrówka w labiryncie

21 lutego 2005 roku Zdzisław Beksiński został brutalnie zamordowany w warszawskim mieszkaniu. Zgodnie z zapisem testamentowym Muzeum Historyczne w Sanoku stało się jego jedynym spadkobiercą, przejmując kilka tysięcy prac, w tym fotografie, rysunki, grafiki i obrazy. 19 maja 2012 roku w odbudowanym południowym skrzydle zamku otwarto nową galerię Zdzisława Beksińskiego.

Ekspozycja w salach sanockiego zamku jest jedynym tak szerokim pokazem twórczości artysty. – W dużym procencie jest to wystawa autorska, tak jak kolekcja sanocka ma charakter autorski – podkreśla dyrektor Wiesław Banach. – Prawie wszystkie znajdujące się w zbiorach Muzeum Historycznego dzieła artysta wybierał jako najważniejsze w swoim dorobku, chcąc, by w tym muzeum najlepiej go prezentowały.

Wystawa odzwierciedla rozwój i przemiany stylistyczno-formalne, jakim sztuka Beksińskiego podlegała w czasie. Oprócz znakomitych fotografii z lat 50. są wczesne prace tworzone na gruncie abstrakcji oraz seria unikatowych obrazów malowanych na szkle czy realizacje rzeźbiarskie. Wiernie odtworzona pracownia warszawska daje możliwość bezpośredniego wniknięcia w intymny, codzienny świat mistrza, jego sposób myślenia i tworzenia. Oglądamy bogaty wybór szkiców rysunkowych i graficznych z różnych okresów, prace komputerowe. Dwie sale prezentują najważniejszą w całym dorobku twórczość malarską. Obrazy, poprzez które artysta wyrażał się najpełniej – zarówno te z okresu fantastycznego, jak i z ostatnich 20 lat – stanowią okazję do wędrówki labiryntem niezwykłego talentu i nieograniczonej wyobraźni. Towarzyszące ekspozycji pokazy multimedialne przybliżają sylwetkę twórcy, a całość dopełnia muzyka jego ulubionych kompozytorów.

Można tu także zobaczyć dzieło wyjątkowe – ostatni obraz ukończony w dniu śmierci artysty.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

j.boncza@rp.pl

Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Materiał Promocyjny
Edycja marzeń, czyli realme inspirowany Formułą 1
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę