– Kiedy wszedłem w bliższe relacje z Beksińskimi, wówczas mieszkającymi w Sanoku, Tomek był kilkuletnim, żywym i ciekawym świata jedynakiem – wspomina Henryk Waniek. – Ojciec mu imponował. Już jako sześciolatek zaczął na maszynie do pisania Zdzisława wydawać własne pismo. Możnaby sądzić, że dorasta w cieplarnianej atmosferze, gdzie chucha się na niego i dmucha. Zosia była troskliwą i ukochaną matką, ale jednak pierwsze miejsce w domu zajmował Zdzisław. Jako typowy artysta był ogromnym egotykiem. Kochał syna, który starał się w wielu rzeczach go naśladować, ale musiał znać swoje miejsce w szeregu.
Zdaniem Henryka Wańka u Tomka zaczęło narastać obsesyjne skupienie uwagi na absurdalności istnienia. Uznał, że skoro nasze istnienie traci wartość i sens w absurdalnej rzeczywistości, to jedyną odpowiedzią na to może być samobójstwo. Wielokrotnie podejmował takie próby. Jako 16-latek próbował otruć się gazem i zażył dużą dawkę środków nasennych. Mając 18 lat, rozwiesił w rodzinnym Sanoku własne klepsydry.
– Możliwe, że pewnego rodzaju smak, zainteresowania literackie i muzyczne, słabość do horrorów czy mitologii związanych ze spirytualizmem i wampiryzmem, które Zdzisław Beksiński traktował z entuzjazmem, ale też z dystansem i szczyptą ironii, nie pozostały bez wpływu na syna – uważa Henryk Waniek. – Zdzisław oglądał filmy, w których dominowała atmosfera horroru, łączył to z podobnymi upodobaniami muzycznymi i literackimi. Tomek – jak myślę – serio zaczął traktować te motywy. Uważał się za rycerza nieistniejącego zakonu wampirystów, zaopatrzył się w stosowny kostium.
Wędrówka w labiryncie
21 lutego 2005 roku Zdzisław Beksiński został brutalnie zamordowany w warszawskim mieszkaniu. Zgodnie z zapisem testamentowym Muzeum Historyczne w Sanoku stało się jego jedynym spadkobiercą, przejmując kilka tysięcy prac, w tym fotografie, rysunki, grafiki i obrazy. 19 maja 2012 roku w odbudowanym południowym skrzydle zamku otwarto nową galerię Zdzisława Beksińskiego.
Ekspozycja w salach sanockiego zamku jest jedynym tak szerokim pokazem twórczości artysty. – W dużym procencie jest to wystawa autorska, tak jak kolekcja sanocka ma charakter autorski – podkreśla dyrektor Wiesław Banach. – Prawie wszystkie znajdujące się w zbiorach Muzeum Historycznego dzieła artysta wybierał jako najważniejsze w swoim dorobku, chcąc, by w tym muzeum najlepiej go prezentowały.
Wystawa odzwierciedla rozwój i przemiany stylistyczno-formalne, jakim sztuka Beksińskiego podlegała w czasie. Oprócz znakomitych fotografii z lat 50. są wczesne prace tworzone na gruncie abstrakcji oraz seria unikatowych obrazów malowanych na szkle czy realizacje rzeźbiarskie. Wiernie odtworzona pracownia warszawska daje możliwość bezpośredniego wniknięcia w intymny, codzienny świat mistrza, jego sposób myślenia i tworzenia. Oglądamy bogaty wybór szkiców rysunkowych i graficznych z różnych okresów, prace komputerowe. Dwie sale prezentują najważniejszą w całym dorobku twórczość malarską. Obrazy, poprzez które artysta wyrażał się najpełniej – zarówno te z okresu fantastycznego, jak i z ostatnich 20 lat – stanowią okazję do wędrówki labiryntem niezwykłego talentu i nieograniczonej wyobraźni. Towarzyszące ekspozycji pokazy multimedialne przybliżają sylwetkę twórcy, a całość dopełnia muzyka jego ulubionych kompozytorów.