Gdy w XIX wieku poddani rosyjskiego cara odsiadujący wieloletnie wyroki tworzyli grypserę, gwarę więzienną, nawet im przez myśl nie przeszło, że nastaną kiedyś czasy, gdy profesorowie będą spisywali tę ich tajną mowę (chałupa – kara 25 lat pozbawienia wolności, bawić się puzonem – onanizować się). Wiele jej elementów jest dziś w powszechnym użyciu, na przykład czapa – kara śmierci, damski bokser – mężczyzna bijący kobietę.
Przedwojennym złodziejom nawet się nie śniło, że uczeni będą się mozolili, aby zrozumieć, co oznacza bez hajcu, pustoj, święty turecki (bez pieniędzy), buchnąć łakomce z doliny (ukraść pieniądze z kieszeni), buchnąć zza parkanu (z wewnętrznej kieszeń marynarki), i tę wiedzę zamkną w grubych wokabularzach (abstrahując od tego, że nie mieli pojęcia, co oznacza wokabularz vel dykcjonarz).
Ta tendencja nie wygasła, jak grzyby po deszczu powstają słowniki „gwar plemiennych" – orawskiej, śląskiej, kaszubskiej. Językoznawcy z Instytutu Slawistyki PAN udostępnili narodowi słownik zaciągających (13 tys. haseł, 2 tys. zwrotów frazeologicznych) – czyli „Słownik mówionej polszczyzny północnokresowej" – ludności pochodzenia polskiego zamieszkującej od wieków obszary obecnej Białorusi, Litwy i Łotwy.
O ile słowniki takie jak zaciągających czy gwary więziennej nie są przedmiotami pierwszej potrzeby w gospodarstwach domowych, o tyle „Słowniczek współczesnej gwary uczniowskiej" takim przedmiotem jest. Jeśli ktoś nie ma dzieci w wieku szkolnym, to ma takie wnuki, jeśli nie ma własnych, to mają je krewni, przyjaciele, znajomi, u których się bywa i wypada zamienić kilka słów z progeniturą.
Zamienić kilka słów i słowa te zrozumieć – taki cel przyświeca twórcom słowniczka: dr Monice Kresie i Fundacji Uniwersytet Dzieci. Słowniczek zawiera ok. 400 haseł zebranych dzięki ankietom wśród uczniów ostatnich klas szkół podstawowych i pierwszych klas gimnazjum Warszawy i Celestynowa.