Reklama

Brakuje nam poczucia humoru

Opera | „Il maestro di capella" to muzyczny żart wymagający połączenia dwóch talentów: wokalnego i aktorskiego. Oba posiada Tomasz Konieczny.

Aktualizacja: 12.08.2021 19:59 Publikacja: 12.08.2021 18:10

Brakuje nam poczucia humoru

Foto: materiały prasowe

W świecie Tomasz Konieczny zdobył uznanie jako bas baryton specjalizujący się w operach dwóch Ryszardów: Straussa i Wagnera. Z muzyką barokową nie miał dotąd specjalnego kontaktu. Tym ciekawiej zapowiada się jego występ w „Il maestro di capella" Domenico Cimarosy – żartobliwym intermezzu pokpiwającym z roli dyrygenta.

– Pomysł powstał jakieś siedem lat temu – opowiada. – To miał być mój pierwszy projekt dla Festiwalu „Chopin i jego Europa". Ciągle jednak czekał, wreszcie rok temu z dyrektorem Leszczyńskim postanowiliśmy go zrealizować.Nie oznacza to, że nic przez te lata się nie działo. Planowano obudować intermezzo Cimarosy tekstem, którego bohaterem miał być najsłynniejszy bas Fiodor Szalapin. Tomasz Konieczny jako artysta z dwoma dyplomami – wokalnym i aktorskim – jest zaś idealnym kandydatem do wcielenia się w tę postać.

Sztukę napisała Małgorzata Sikorska-Miszczuk, „Il maestro di capella" miał być łącznikiem między jej dwoma aktami. Do wystawienia nie doszło, tekst nadal czeka, pozostała natomiast muzyka Cimarosy, do której nowe libretto, ale bazujące na oryginale, napisał Rafał Bryndal.

– W momencie powstania jego tekst był bardzo aktualny, po paru latach wymagał pewnych poprawek, ale inspiruje mnie i mam pomysł, jak całość rozegrać i siebie wyreżyserować – mówi Tomasz Konieczny. – Sama muzyka wiele podpowiada, a ponieważ to ma być pastisz, nie można niczego aktorsko przerysować. Jako śpiewak pracowałem z wieloma dyrygentami, mam ich w pamięci, więc dysponuję materiałem, by pożartować z ich zachowań, śmiesznostek czy czasami drobnych dziwactw.

Jego partnerem na koncercie 17 sierpnia będzie {oh!} Orkiestra Historyczna, po raz pierwszy wystąpi zatem z muzykami grającymi na dawnych instrumentach. – Bardzo mi to pomaga, bo strój takich instrumentów wymaga śpiewania o pół tonu niżej, a partia wokalna jest tu napisana dość wysoko. Będzie mi wygodniej śpiewać, tym bardziej że po koncercie wracam na festiwal w Bayreuth, gdzie czeka mnie kolejny spektakl „Walkirii".

Reklama
Reklama

Legendarnym odtwórcą „Il maestro di capella" był Bernard Ładysz. – Widziałem nagranie jego kreacji, ale nie analizowałem jej szczegółowo. Kiedy przystępuję do pracy nad rolą, nie staram się kogokolwiek naśladować – mówi artysta. – „Il maestro di capella" jest utworem znacznie mniej popularnym niż w czasach Bernarda Ładysza, który ze swoim głosem i talentem aktorskim był niezastąpiony. Ponadto wydaje mi się, że w jego czasach ludzie mieli więcej poczucia humoru. Dziś i muzyka, i teatr są w tonie bardziej serio. Zresztą i prywatnie mamy chyba mniej dystansu do siebie jako artyści i jako ludzie.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama