[b]Jest pan pierwszym zagranicznym dyrektorem tak ważnej polskiej instytucji kultury. Traktuje pan to jako wyzwanie?[/b]
[b]Fabio Cavallucci:[/b] Kilka lat temu na wernisażu wystawy Wilhelma Sasnala w Zachęcie poznałem Wojciecha Krukowskiego, mojego poprzednika. Powiedział, że przygotowuje dla zamku nowy projekt ośrodka rezydencji artystycznych w budynku Laboratorium, a potem chce odejść na emeryturę. Pomyślałem wtedy: zamek, w którym łączą się różne sztuki, to miejsce dla mnie. Moi polscy przyjaciele uważali jednak, że to niemożliwe, żeby obcokrajowiec stał się dyrektorem polskiej instytucji. A jednak się udało. To dla mnie duże wyzwanie. Ciąży na mnie wielka odpowiedzialność, by potwierdzić, że to był dobry wybór.
[b] Wspomniany Sasnal, Kozyra czy Żmijewski to artyści, których prace pokazywał pan we Włoszech. Dlaczego promował pan polską sztukę?[/b]
Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, gdy na zaproszenie Instytutu Adama Mickiewicza zwiedzałem najważniejsze muzea i galerie w Polsce. Byłem pod dużym wrażeniem. Uznałem, że polska sztuka jest jedną z najważniejszych na świecie. Chciałem o niej napisać. Poprosiłem Warszawę o zdjęcia do artykułu, ale nigdy się nich nie doczekałem. Start nie był więc dobry, a artykuł nie powstał. Teraz już jednak takich tekstów nie brakuje. Przecież Włosi też ekscytują się moją nominacją i chociażby z tej racji piszą też o polskiej sztuce.
[b]A jak prezentować tę sztukę? Przed jury konkursowym mówił pan, że widzi pan zamek jako „centrum dyfuzji”, a nie „centrum atrakcji”. Co to oznacza? [/b]