Najbogatszych ludzi na świecie stać nawet na własnego Boeinga 737 przerobionego na dużego, biznesowego jeta, który nieustannie czeka na lotnisku na moment, gdy akurat zajdzie potrzeba szybkiego przemieszczenia się z jednego końca kontynentu na drugi... Na taki luksus mogą sobie jednak pozwolić tylko ci, którzy obracają miliardami dolarów, a nie milionami złotych. Tyle, że nawet ci drudzy, szczególnie w Polsce, potrzebują wiarygodnego i szybkiego środka transportu. Bo co ma począć menedżer firmy, który jednego dnia chciałby załatwić sprawy w Krakowie i Szczecinie? Polska sieć dróg jest tak fatalna, że to po prostu niemożliwe, a korzystanie z samolotu rejsowego, po pierwsze, wymusza dostosowanie się do harmonogramu przewoźnika, a po wtóre, bywa mało wiarygodne. Swego czasu wiele krajowych lotów odwoływano lub bardzo opóźniano. Lepiej więc mieć własną, niedużą maszynę. Nie jest to jednak idealne rozwiązanie.
– Posiadanie własnego samolotu wiąże się nie tylko z koniecznością wydania co najmniej kilkuset tysięcy złotych, a w przypadku samolotu zdolnego do lotów zagranicznych nawet przeszło miliona, ale również ze stałymi kosztami utrzymania takiego samolotu bez względu na to, czy jest on używany, czy nie – mówi Piotr Długiewicz, prezes firmy Sky Share. – Są to koszty związane z hangarowaniem, ubezpieczeniem, aktualizacją oprogramowania, serwisowaniem, a nierzadko także utrzymaniem pilota na etacie.
Długiewicz podkreśla, że według światowych statystyk nawet dość intensywnie użytkowany prywatny samolot około 90% czasu spędza niewykorzystywany w hangarze, a przecież maszyna ta zarabia na siebie tylko wtedy, gdy lata. Z drugiej strony, wynajmowanie własnego samolotu nie zwalnia z licznych obowiązków właściciela: dbania o stan techniczny, wykupu potrzebnych ubezpieczeń i załatwiania niezbędnych pozwoleń. To strata czasu.
Dlatego osoby, dla których prestiż wynikający z posiadania własnego samolotu nie jest kwestią kluczową, a które latają zaledwie kilka razy w roku, mogą z powodzeniem korzystać z o wiele tańszego rozwiązania, czyli z powietrznych taksówek. W Polsce licencję na loty pasażerskie ma już ponad sto firm, ale w praktyce wykorzystuje ją zaledwie kilkanaście mających własne samoloty i śmigłowce oraz pilotów. Wystarczy zadzwonić i zamówić kurs. Niemal tak samo jak w zwykłym radiotaxi. Wybór jest spory, i to w wielu polskich miastach, a nie tylko w Warszawie, w której działają m.in. firmy White Eagle Aviation, Ibex-UL oraz Adviser Trade Service Consulting. Na przykład w Lublinie jest firma E&K, w Bielsku-Białej – Normal, a w Poznaniu – Aerotechnika.
Okazuje się, że takie powietrzne taksówki w niektórych przypadkach mogą być tańsze niż bilety na rejsowy samolot, jeśli w podróż wybiera się przynajmniej kilka osób, na które rozkładają się koszty wynajmu samolotu. Przykładem może być trasa z Rzeszowa do Poznania. Nie ma bezpośredniego połączenia, co znaczy, że nie dość, iż trzeba płacić za dwa bilety, to jeszcze trzeba czekać na przesiadkę. W takiej sytuacji zysk jest podwójny: niższe koszty i mniej zmarnowanego czasu. Warto dodać, że w tej chwili samochód nie jest alternatywą. Po prostu naszymi drogami podróż z jednego krańca Polski na drugi musiałaby trwać praktycznie cały dzień.