Pierwsze zgłoszenie pojawiło się 31 marca wieczorem. Straż miejska skonstatowała datę i uznała, że zgłoszenie jest rodzajem primaaprilisowego żartu. Miała się go dopuścić kobieta, która zadzwoniła z doniesieniem, że trzech mieszkańców Bielawy zostało zaatakowanych przez szympansa.
Dzwoniła siostra 18-letniego mężczyzny, jednego z poszkodowanych. Kobieta zapewniała, że nie żartuje i była na tyle przekonująca, że strażnicy i policja podjęli zgłoszenie. Wyruszyli w teren, , ale zwierzęcia nikt nie widział.
Dlaczego funkcjonariusze uwierzyli kobiecie? - Ona była bardzo poważna – tłumaczy komendant straży miejskiej w Bielawie Zbigniew Grubka. Na dowód napaści kobieta przywołała opinię lekarską, bo chłopak był na tyle mocno podrapany, że zgłosił się na obdukcję
Chłopak opowiedział strażnikom, że zwierzę zaatakowało go na ulicy i zaczęło nim rzucać. - Nagle poczułem na sobie owłosione dłonie i to coś zaczęło mną szarpać, miało ogromną siłę - opowiada.
Chłopak krzyczał i wzywał pomocy. Usłyszeli to koledzy i przybiegli mu na ratunek.