Wśród tych, które teraz krążą po parkach, lasach i ulicach jest między innymi 48 lwów, tygrysy, pumy, leopardy i inne dzikie koty oraz dwa niedźwiedzie.

Zwierzęta nie uciekły w wyniku nieostrożności pracowników obsługi. Tak naprawdę zostały wypuszczone przez właściciela, który wkrótce potem popełnił samobójstwo.

Władze zamknęły szkoły i zaleciły mieszkańcom by postali w domach. - Nie chcieliśmy, aby dzieci, stojąc rano na przystankach spotkały te zwierzęta co mogłoby się skończyć obrażeniami - powiedział szeryf Muskigum.

W teren poszli uzbrojeni policjanci. W nocy policjanci strzelali do zwierząt z najpierw z ostrej amunicji, potem z pocisków ze środkiem usypiającym. Zabili ponad dwadzieścia, w tym niedźwiedzia, który zaatakował jednego z funkcjonariuszy. Ranny został jeden z dzikich kotów, który "został potrącony na autostradzie przez samochód. Zwierzą zostało ranne i pozostawione przy drodze".

Na wolności wciąż przebywa kilka zwierząt, w tym niedźwiedź grizzly. Obława trwa.