Piekielne party Madonny

Elektroniczne beaty z nowej płyty „MDNA” mają odmłodzić 53-letnią gwiazdę i zagłuszyć rozpacz po rozwodzie - pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 23.03.2012 23:15

Piekielne party Madonny

Foto: ROL

Ta płyta jest jak ryk poranionej lwicy. Królowa pop, mając u stóp cały muzyczny świat, poczuła na własnej skórze, że sława i pieniądze nie chronią przed miłosnym dramatem oraz brakiem bliskiej osoby.

Zobacz na Empik.rp.pl


Odreagowała w typowy dla siebie sposób: zorganizowała party, zapraszając na nie młodych i modnych didżejów, m.in. braci Benassi i Solveiga Dommartina. Ich elektroniczne aranżacje mają pomóc zapomnieć o nieszczęściu i zdobyć miłość milionów młodych fanów.



Taki plan już raz się powiódł, gdy w 1999 r. gwiazda nagrała „Ray of Light" z pomocą Williama Orbita. Teraz też jej towarzyszył – w roli didżeja seniora.



Obrabowany gangster



Cieszmy się, że Amerykanka nie jest naszą sąsiadką, bo ciężkie, basowe beaty rozbiłyby nasze ściany w pył. Większość nagrań jest skierowana do młodego pokolenia, które szuka szczęścia lub zapomnienia na klubowych parkietach. Stąd tytuł albumu nawiązujący do jednego z rodzajów ecstasy.



Narkotyczna muzyka ma format 3D i HD. Dosłownie. Robi wrażenie interaktywnej, pulsującej ożywionej materii, która chce nas zdalnie sterować, porwać, pochłonąć.



Płyta rozpoczyna się od kiczowatego „Girl Gone Wild". Starszych fanów może rozczarować, ale i przypomnieć im skandalizujący przebój „Like A Prayer", którego wideo skrytykował Watykan. Teraz w klipie oglądamy gejowski balet na obcasach, pojawia się nawet cierniowa korona. Ale sytuacja się zmieniła. Madonna nie odgrywa już frywolnej 40-latki, która ma erotyczne fantazje i marzy o seksie ze świętym. Rozpoczęta od modlitwy piosenka to wyznanie zawodu kobiety, która starała się żyć niemal „po bożemu", a musiała się rozwieść.

W „I'm A Sinner", zakończonym wokalnym nawiązaniem do „Sympathy For The Devil" The Rolling Stones, gwiazda tłumaczy Matce Boskiej, że być może ułoży sobie kiedyś życie, ale teraz pozwala sobie na orgię szaleństwa, a nawet zła.

„Gang Bang", oparty na dudniących bębnach z efektami dźwiękowymi kina akcji lub thrillera, robi wrażenie rytuału zemsty. Madonna śpiewa o mężczyźnie, który wydawał się tym jedynym, wymarzonym – tymczasem okazał się wrogiem. Gwiazda nie przebiera w słowach. W eter lecą k..., jak podczas gangsterskich porachunków.

„Love Spent" jest gorzkim nawiązaniem do „Material Girl". Wszyscy pamiętamy młodą dziewczynę wystylizowaną na Marylin Monroe. Jedno skinienie i mogła mieć luksusowe kreacje, samochody, biżuterię, pieniądze. Ale ta Madonna odeszła w przeszłość. Dziś czuje się jak obrabowany gangster.

„Miałeś mnie całą, ale chciałeś więcej/Czy ożeniłbyś się ze mną, gdybym była biedna" – śpiewa z wyrzutem do byłego męża. Po rozwodzie musiała mu oddać nieruchomości warte ok. 60 mln funtów, m.in. rezydencję w Wiltshire. Refren „Przytul mnie jak swoje pieniądze" brzmi jak jadowity syk zranionej kobry.

Helikopterem do raju

Muzyczny portret kobiety zrozpaczonej nijak się ma do lutowego show podczas SuperBowl, gdzie megagwiazda zaprezentowała się w cesarskim diademie pośród rzymskich centurionów. Część nowych piosenek wskazuje, że to, co jej nie zabiło, uczyniło ją silniejszą.

W „Don't Give A" z udziałem Nicki Minaj spróbowała rapu. Ten utwór stanie się hymnem kobiet niezależnych i samotnie wychowujących dzieci. Wstają rano, są rodzinnym menedżerem. Czuwają nad wszystkim – kosztem relaksu i manicure.

Luksus Madonny polega na tym, że w każdej chwili może zadzwonić po babysiterkę, wjechać windą na poziom lądowiska helikopterów i odlecieć do krainy zapomnienia. Nicki Minaj rapuje, że jest tylko jedna taka królowa pop. Trudno się nie zgodzić.

Gwiazda w Warszawie

Problem z „MDNA" polega na tym, że ma dwa zakończenia. Ci, którzy zapłacą 58 zł za podstawowe wydanie CD, będą musieli sobie poradzić z recydywą rozpaczy Madonny.

Po nagrodzonej Złotym Globem pięknej balladzie „Masterpiece", z wyreżyserowanego przez gwiazdę filmu „W/E", usłyszą dumnie brzmiące „Falling Free". Wokalistka śpiewa spokojnym, dominującym nad muzyką głosem, że godzi się na trudną wolność i samotność.

Wersja de luxe za 67 zł przynosi cztery dodatkowe piosenki nagrane w bardziej tradycyjny sposób i daje słuchaczowi większy komfort psychiczny. „I Fucked Up" i „Best Friend" to świadectwo zdrowego rozsądku. Madonna zaczyna rozumieć, że za rozpad związku odpowiadają najczęściej oboje partnerzy.

O tym, jak dalej potoczy się jej życie, dowiemy się podczas światowego tournée, które dotrze do Polski 1 sierpnia. Zaśpiewa wtedy o sobie na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Ta płyta jest jak ryk poranionej lwicy. Królowa pop, mając u stóp cały muzyczny świat, poczuła na własnej skórze, że sława i pieniądze nie chronią przed miłosnym dramatem oraz brakiem bliskiej osoby.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"