Hut ci u nas dostatek

Samsonów | W podkieleckiej wsi rozpalono pierwszy w Rzeczpospolitej wielki piec

Publikacja: 29.06.2012 03:28

 

Od czasu gdy ostatecznie wygasł wielki piec w Samsonowie upłynęło prawie półtora wieku. Dziś w jego wnętrzu nie ma już śladów płomienia, sadzy czy topiącej się rudy żelaza. Wypłukały je deszcze i wywiały zimowe wiatry kruszące stare mury.

Piec, podobny do wielkiej beczki opasanej żelaznymi obręczami, nie przypomina budowli przemysłowej. Raczej przysadzistą obronną basztę z czasów średniowieczna. Wznosi się nad nią i nad domami osady wysoka kamienna wieża. Ale i ona nie służyła wojennym celom. To wieża gichtociągowa, inaczej zasypowa, z której koszami wsypywano gichtę – rudę żelaza, węgiel drzewny i topniki do położonego niżej wielkiego pieca. W ruinach, które zachowały się obok wieży, nie było rycerskich komnat, lecz modelarnia i odlewnia huty „Józef".

W romantycznej ruinie w Samsonowie, starej wsi w gminie Zagnańsk w pobliżu Kielc, nie błąkają się duchy białych dam i błędnych rycerzy. Ale tradycja, z jakiej się wywodzi, jest godna nie mniejszej uwagi niż rycerskie legendy. Samsonów i wsie okoliczne, czyli dawny klucz samsonowski, to kolebka nowoczesnego hutnictwa w Polsce. To tutaj w 1598 r. po raz pierwszy na ziemiach Rzeczypospolitej rozpalono wielki piec do wytopu żelaza, który zastąpił starożytne jeszcze dymarki. Wybudował go sprowadzony z Italii przez Zygmunta III Wazę Hieronim Caccio ze znanego rodu hutników z Bergamo.

Kolejnym przełomem było uruchomienie tu w 1645 r. pieca nowego typu, z którego uzyskiwano łatwiejszą do obróbki płynną surówkę, a nie gąbczaste kęsy żelaza. „Pieca takowego z ognia choć w uroczyste dni nie wygaszają, ale musi być ustawicznie z materią ogień, bo inaczej piec musiałby się zrujnować" – objaśniano w 1679 w „Ekonomice Ziemiańskiej Generalnej". Dzięki nowej technologii huta przyczyniła się do ocalenia Rzeczypospolitej w latach szwedzkiego potopu, dostarczając jej wojsku pancerze, piki, pałasze i muszkiety. W latach pokoju wytwarzano tu lemiesze, kowadła, siekiery i garnki.

Żelazo, dzięki bogatym zasobom rudy i drewna z Puszczy Świętokrzyskiej – lasy w okolicach Zagnańska i Samsonowa z dawien dawna nazywano „hutniczymi" – i energii wartkich tutejszych rzek wytapiano i kuto w okolicach Kielc od starożytności. Przeszło dwa tysiące lat temu u podnóża Gór Świętokrzyskich istniał przez około sześć wieków jeden z największych w ówczesnej Europie ośrodków hutnictwa żelaza. Starożytni hutnicy pozostawili po sobie setki piecowisk i bryły żużlu z około pół miliona dymarek. U schyłku średniowiecza na 320 kuźni w Koronie aż 142 działały w późniejszym Staropolskim Okręgu Przemysłowym. To głównie dzięki nim Władysław Jagiełło mógł pod Grunwaldem oznajmić dumnie krzyżackim posłom: "Mieczów ci u nas dostatek".

Po XVII-wiecznym zakładzie hutniczym Hieronima Caccio pozostały w Samsonowie tylko nikłe szczątki murów z czerwonego  piaskowca. Kilkaset kroków dzieli je od ruin huty Józef. Jej budowę – kamień węgielny wmurowano w przytomności namiestnika Królestwa Polskiego, generała Józefa Zajączka, od którego imienia wzięła nazwę – rozpoczęto w 1817 r. z inicjatywy Stanisława Staszica. Prace prowadzili fachowcy z Saksonii. W tym właśnie okresie,  powstawały w podkieleckich powiatach zręby Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Budowano huty, walcownie, kuźnie, zakłady metalowe.

Huta wytwarzała około 800 ton surówki rocznie. Opalano ją węglem drzewnym. Zainstalowano też machinę parową, która napędzała miechy. Hutnicy samsonowscy zasłużyli się chlubnie sprawie narodowej, wytwarzając broń podczas powstań listopadowego i styczniowego. W odwecie Rosjanie spalili zakład w nocy z 9 na 10 czerwca 1866 roku. Nigdy go nie odbudowano. Konkurencja hut Zagłębia Dąbrowskiego, opalanych węglem kamiennym, była w owym czasie już zbyt silna.

Od czasu gdy ostatecznie wygasł wielki piec w Samsonowie upłynęło prawie półtora wieku. Dziś w jego wnętrzu nie ma już śladów płomienia, sadzy czy topiącej się rudy żelaza. Wypłukały je deszcze i wywiały zimowe wiatry kruszące stare mury.

Piec, podobny do wielkiej beczki opasanej żelaznymi obręczami, nie przypomina budowli przemysłowej. Raczej przysadzistą obronną basztę z czasów średniowieczna. Wznosi się nad nią i nad domami osady wysoka kamienna wieża. Ale i ona nie służyła wojennym celom. To wieża gichtociągowa, inaczej zasypowa, z której koszami wsypywano gichtę – rudę żelaza, węgiel drzewny i topniki do położonego niżej wielkiego pieca. W ruinach, które zachowały się obok wieży, nie było rycerskich komnat, lecz modelarnia i odlewnia huty „Józef".

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"